Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti91 z miasteczka Gorlice/Kraków. Od 1 maja 2009r. przejechałam 48545.26 kilometrów w tym 3908.42 w terenie. Toczę się powoli, ale cały czas do przodu ;P z prędkością średnią 18.84 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Grupetto Gorlice 2


Najciekawsze wyprawy:



Kwiatuszki alpejskie Passo dello Stelvio
Passo dello Stelvio 2010


Dookoła pomniejszone
Dookoła Polski 2009


Pielgrzymka pomniejszone
Pielgrzymka Rowerowa Rzeszów-Dębowiec 2009


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti91.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2009

Dystans całkowity:881.36 km (w terenie 127.40 km; 14.45%)
Czas w ruchu:39:47
Średnia prędkość:20.28 km/h
Maksymalna prędkość:67.72 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:30.39 km i 1h 31m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
36.59 km 31.00 km teren
02:47 h 13.15 km/h:
Maks. pr.:47.56 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Lekkie skrzywienie i cud

Sobota, 20 czerwca 2009 · dodano: 21.06.2009 | Komentarze 7

Cud, że dojechałam, a o co chodzi z tym z tym skrzywieniem to już tłumacze. Więc było tak. Po przyjechaniu i zaparkowaniu na miejsce, czyli do Wierchomli przykręciłam koło i udałam się na krótką rozgrzewkę. Rower jednak coś dziwnie jechał i jakoś tak ciężko skręcał, a nawet skręcał nie w tą stronę co trzeba. No nic, myślałam, że źle koło przykręciłam. Ale okazało się,że to nie koło, to kiera byla cała skrzywiona. Różne osoby zaczęły mi dokręcać mostek, ale nic to nie dawało. Jeszcze minutę przed startem, jeden rowerzysta zaczął mi znowu coś tam kręcić i to chyba też niewiele dało.Wszyscy już wystartowali, a ja dopiero klucze chowałam w sakwie pod siodło. Już miałam wcale nie jechać. Ostro ruszyłam, przejechałam przez linię startu i zaczęłam gonić peleton. Jeszcze tylko mama wydarła się do mnie czy wszystko dobrze. Odpowiedziałam twierdząco, mimo że nie było. Oprócz kiery, to oczywiście jeszcze doszły przerzutki, które za diabła nie chciały się zmienić na 1 z przodu, więc pierwszy podjazd cały na 2 z przodu. Potem coś zaskoczyło i nawet 2 razy zeszło na 1. A raz musiałam zmieniać ręcznie. Trasa bardzo przyjemna, i rzeczywiście przejezdna w każdych warunkach. chociaż... 4 kwietnia musiałam prowadzić rower na podjeździe ze Szczawnika pod bacówkę z powodu śniegu, więc można powiedzieć prawie w każdych warunkach. Od bacówki w str. Jaworzynki(1001m) i następnie zjazd żółtym. Sama siebie nie poznaję, zjeżdżałam jak wariat i nawet ani raz się nie wypięłam, nawet udało mi się parę osób wyprzedzić. Potem kawałek asfaltem i mój pamiętny podjazd, wtedy to było raczej podejście, ale mniejsza z tym. Od bacówki na Runek kawałek prowadziłam, widoczność w lesie praktycznie zerowa, taka mgła. Mrocznie i uroczo to wyglądało i idealnie odzwierciedlało samotność maratończyka. Z Runka już praktycznie tylko w dół i fajny zjazd. Na przejeździe przez strumyczek spadł mi łańcuch i zamoczyłam całe buty, a zapomniałam dodać nie wytrzymało do końca i na ostatnim zjeździe zaczęło padać i zrobiło się strasznie zimno. Już w deszczu dojechałam do mety jako druga z 5 kobiet na mega, więc chyba aż tak źle nie było. Żałuję tylko,
że koniecznie chciałam wymienić wczoraj ten dziadoski amor, bo być może lepiej było by bez niepotrzebnych kombinacji. Pewnie też tydzień spędzony w pracy od 6 rano do wieczora zrobił swoje i nie tylko rower był dzisiaj w słabej formie, chociaż nie wiem kto był w lepszej- ja czy pojazd ;) Mimo tych wszystkich przygód
było fajowo i żałuję, że w Gorlicach mnie nie będzie.
Pozdro i dzięki
Jeszcze jadę © yeti91
Kategoria teren, do 50km, z kimś, zawody


Dane wyjazdu:
60.54 km 0.00 km teren
02:29 h 24.38 km/h:
Maks. pr.:46.08 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

W ostatniej chwili

Piątek, 19 czerwca 2009 · dodano: 19.06.2009 | Komentarze 0

Tak lepiej późno niż wcale, do Jasła po pewną część do roweru.
Dziękuję
Kategoria 50-150km, z kimś


Dane wyjazdu:
30.49 km 2.50 km teren
01:26 h 21.27 km/h:
Maks. pr.:52.17 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

nic ciekawego

Czwartek, 18 czerwca 2009 · dodano: 19.06.2009 | Komentarze 0

Przed 6 do pracy, powrót przed 20, szybka zmiana munduru i do dentystki.
Kategoria do 50km, sama, Praca


Dane wyjazdu:
53.88 km 1.00 km teren
02:33 h 21.13 km/h:
Maks. pr.:60.81 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Krótka i płaska wieczorna przejażdżka

Środa, 17 czerwca 2009 · dodano: 17.06.2009 | Komentarze 0

Z Maćkiem i Bartkiem do Szalowej przez podjazd na Bieśnik, potem przez Mszankę i Stróżówkę. Dzięki :)
Ze zjazdu do Szalowej © yeti91
Kategoria 50-150km, z kimś


Dane wyjazdu:
17.24 km 0.00 km teren
00:44 h 23.51 km/h:
Maks. pr.:54.33 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

bleeeee truskawki zbieram se

Środa, 17 czerwca 2009 · dodano: 17.06.2009 | Komentarze 0

Do południa i po południu, a wieczorem ... sms od Macieja i pojechaliśmy razem z Bartkiem na krótką, płaską trasę
Kategoria do 50km, sama, z kimś, Praca


Dane wyjazdu:
20.06 km 2.50 km teren
01:00 h 20.06 km/h:
Maks. pr.:49.11 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pracowity dzień

Wtorek, 16 czerwca 2009 · dodano: 17.06.2009 | Komentarze 0

Do pracy, w której byłam od 5.45 do 20.15.
Kategoria do 50km, sama, Praca


Dane wyjazdu:
16.33 km 0.00 km teren
00:45 h 21.77 km/h:
Maks. pr.:46.55 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kabaret starszych pań

Poniedziałek, 15 czerwca 2009 · dodano: 15.06.2009 | Komentarze 1

Tak...truskawki są źródłem kultury i edukacji, na przykład takie typowe obyczaje i zachowania wiejskie, oczywiście nie obrażając mieszkańców wsi. Wszechobecna zazdrość i zawiść zżera wszystkich i przyczynia się do powstania widowiska, które gdyby zostało zarejestrowane za pomocą kamery, najlepiej ukrytej, mogłoby rywalizować z innymi dziełami o Oskara. Na szczęście zdarzają się też normalni, jedynie obserwatorzy całego kabaretu. Powrót początkowo w burzy i w mocnym deszczu.
Kategoria do 50km, sama, Praca


Dane wyjazdu:
46.99 km 15.50 km teren
03:07 h 15.08 km/h:
Maks. pr.:41.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Spokojnie i zdecydowanie za wolno

Niedziela, 14 czerwca 2009 · dodano: 14.06.2009 | Komentarze 1

Nie mogłam się zebrać, żeby gdzieś pojechać. Dopiero o 13 przełamałam lenistwo i wyruszyłam. Nie miałam pomysłu, może MAłastowska, po drodze już skręciłam na Wątkowską, ale zawróciłam z powrotem w str. Małastowskiej, bo stwierdziłam,że samotny zjazd, moją ulubioną terenową dróżką, zielonym do Wapiennego byłby zbyt niebezpieczny. No to na Małastowską. Cały czas jakoś mi tak ciężko się jechało, nie wiem czy już rower się rozsypał do reszty czy to ja się rozsypałam. W każdym razie luz na amorze czułam praktycznie cały czas, tarcie tylnego hamulca o koło zresztą też i jeszcze te przerzutki, które nie chcą działać jak należy... Wyjechałam na przełęcz z średnią gorszą chyba o jakieś 2km/h niż poprzednio. Tym razem nie zatrzymałam się, tylko dopiero pod wyciągiem,żeby zrobić fotkę. Stok był na dole rozkopany, a podpór pod orczyk już nie było. Prace modernizacyjne się zaczęły, mam nadzieję, że do zimy wyrobią. Szczyt(813m n.p.m.) też minęłam można by powiedzieć w locie. Zatrzymałam się kawałek dalej,żeby zjeść starą kanapkę. I znowu nie zauważyłam zjazdu szlaku rowerowego. Albo ślepa jestem, albo wszystkie drzewa ze znakami wycięli. W lesie bagienko, a na pocz. zapowiadało się lepiej. Ale nie ma co przesadzać, zawsze mogło być gorzej, a im gorzej, tym lepiej;) jednak nie z moimi hamulcami i butami. Do przeł. Żdżar zielonym, potem kawałek żółtym i tą lepszą drogą już bez szlaku. Zjazd zarąbisty, tylko trzeba uważać, bo w pewnym momencie na drodze napotkamy szlaban. Wyjechałam w Szymbarku naprzeciwko skrętu na Bystrą. W Ropicy jeszcze spotkałam kolegę jadącego z naprzeciwka. Potem już prosto do domu.
Pzdr
Kategoria teren, do 50km, sama


Dane wyjazdu:
202.37 km 18.00 km teren
10:23 h 19.49 km/h:
Maks. pr.:67.72 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Masakracja

Sobota, 13 czerwca 2009 · dodano: 14.06.2009 | Komentarze 1

Miałam wyjechać o 5 rano, ale niestety nie byłam w stanie zwlec się z łóżka o tej porze. Ostatecznie wyruszyłam o 7.05. Cały czas pod wiatr, zimny zachodni wiatr brrr...Najpierw do Ropy i przez Tanią Górę(576m) potem zjazd do Brunar i w lewo na Izby. Właśnie w Izbach zrobiłam sobie chwilę przerwy, żeby zjeść śniadanie. Usiadłam sobie na huśtawce placu zabaw, bo mi się spodobała. Potem już terenowo przez płyty, po których z moją amortyzacją, a raczej jej brakiem lub działaniem tylko wtedy gdy nie trzeba,jechało się okropnie. Cały czas przypominałam sobie jak ta droga wyglądała 4 kwietnia-śnieg, lód, a bloki działały jak raki. Tym razem oprócz paru kałuż w lesie bez dodatkowych atrakcji. Od Tylicza jakieś kropelki zaczęły spadać z nieba, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. W Muszynie jakieś dzieciaki zaczęły mi machać, całkiem milusio ;)Trasa wspólna tylko do Muszyny, dzisiaj nie skręciłam na Szczawnik, mimo, że pasowało by jeszcze raz tą trasę przejechać, ale na dzisiaj miałam nieco ambitniejszy plan. Cały czas wzdłuż Popradu nie do końca płaską drogą, przynajmniej wydawało mi się, że powinna być bardziej płaska. W Zubrzyku spotkałam bardzo miłą panią ekspedientkę, która wyliczała mi wszystkie możliwe terenowe trasy w okolicy. Pozostałam jednak przy swojej. Przed Rytrem zatrzymałam się, żeby wyregulować hamulce i wtedy zaczęło padać. Już miałam rezygnować z podjazdu i dobrze, że tego nie zrobiłam. Tak więc prawie cały podjazd w lekkim deszczyku. A zapomniałam dodać na co ten podjazd:D Najpierw do Roztoki Ryterskiej, a potem już cały czas leśną, kamienisto-błotną drogą niebieskim szlakiem rowerowym. Trasa przyjemna, wkurzały mnie tylko metalowe rynienki w poprzek drogi co kilkadziesiąt metrów. Wyjechałam na Przeł. Żłobki(1109m) i nieco powyżej niej już musiałam zacząć prowadzić, a jeszcze wyżej nieść mojego Krossa. Tylko kilkadziesiąt ostatnich metrów można było wsiąść na bike'a. A ten szczyt to Radziejowa(1262m)i tym samym mój rekord wysokości rowerem został pobity :) Parę fotek na wieży i stwierdziłam, że najbezpieczniejsza droga powrotu na ziemię to czerwony pieszy na Przehybę i potem asfaltowy zjazd. W całości wylądowałam w Gołkowicach i przez NS jechałam na Gorlice. Coś mi ciężko było, zwłaszcza pod górki. W Szymbarku z naprzeciwka jechał Bartek i razem śmignęliśmy jeszcze pętlę do Biecza, dzięki za ciągnięcie :)Chwilę jeszcze pogadaliśmy i potem już tylko pół km do domu.
pozdro
#lt=49.54482&ln=20.79437&z=10&t=2
ponieważ blog prowadzę dopiero od maja zamieszczam kilka fotek z kwietnia z tej samej trasy
Zdjęcia z kiedyś

Wschodzik z podjazdu na Tanią Górę © yeti91

Moja ulubiona kapliczka © yeti91

A ulubiona z powodu tej stopy xD © yeti91

Wtedyy droga z Izb do Tylicza wyglądała właśnie tak © yeti91

Zdjęcia dzisiejsze
Misiaczek padł-na podjeździe © yeti91

Tu już trzeba było go nieść © yeti91

Na wieży- widać, że osoba na zdjęciu ma nierówno pod sufitem ;D © yeti91

Teraz jadę tam © yeti91

I jeszcze Tatry z Przehyby © yeti91


Dane wyjazdu:
32.91 km 2.50 km teren
01:44 h 18.99 km/h:
Maks. pr.:49.68 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Truskawkowe podjazdy

Piątek, 12 czerwca 2009 · dodano: 12.06.2009 | Komentarze 1

Do pracy, z powrotem z Aniasz,
pozdro :)
Kategoria do 50km, z kimś, Praca