Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti91 z miasteczka Gorlice/Kraków. Od 1 maja 2009r. przejechałam 48545.26 kilometrów w tym 3908.42 w terenie. Toczę się powoli, ale cały czas do przodu ;P z prędkością średnią 18.84 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Grupetto Gorlice 2


Najciekawsze wyprawy:



Kwiatuszki alpejskie Passo dello Stelvio
Passo dello Stelvio 2010


Dookoła pomniejszone
Dookoła Polski 2009


Pielgrzymka pomniejszone
Pielgrzymka Rowerowa Rzeszów-Dębowiec 2009


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti91.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

> 250km

Dystans całkowity:813.09 km (w terenie 15.00 km; 1.84%)
Czas w ruchu:38:02
Średnia prędkość:21.38 km/h
Maksymalna prędkość:60.48 km/h
Suma podjazdów:2536 m
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:271.03 km i 12h 40m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
253.63 km 3.00 km teren
11:40 h 21.74 km/h:
Maks. pr.:60.25 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Nie ma wody na pustyni

Piątek, 9 lipca 2010 · dodano: 10.07.2010 | Komentarze 5


Tak miałam ochotę iść sobie w Tatry na 2 dni, jednak z powodu braku wariatów nie poszłam, ale pojechałam ;) No może nie w same Taterki, lecz bardzo blisko. Udało mi się wyjechać dość wcześnie, bo przed 6, więc miałam duże szanse na to, że nie będę musiała używać oświetlenia. Pierwszy postój, nie licząc tego na ściągnięcie bluzy i nogawek w Bereście i przepakowywania w Muszynie,

Ruiny zamku w Muszynie
robię już na Słowacji przy kapliczce na szczycie 12% podjazdu za Plawnicą. Dopiero tutaj udaje mi się znaleźć miejsce w cieniu gdzie można usiąść. Jadę dalej zatrzymując się tylko po to, żeby focić. A jest co...

Zamek w Starej Lubowli
Od Starej Lubowli cały czas przede mną widok na Tatry.

To mnie bardzo mobilizuje do dalszej jazdy w ich stronę.

Jest gorąco, ale nie praży aż tak jak wtedy, gdy jechałam do Krasiczyna. Jednak mam jeden problem - kończy mi się woda, a słońce zaczyna grzać coraz mocniej. Do tego wszystkiego zaczynam mój najcięższy podjazd. Przed Spiską Belą skręcam na Vojnany, żeby nieco skrócić sobie trasę. Podhorany - jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Obraz nędzy i rozpaczy, nad rzeką o kolorze brunatnym biega pełno brudnych dzieci w podartych ubraniach bawiących się śmieciami. Chcę stąd jak najszybciej uciec. Jadę lekko pod górę kiepskim asfaltem aż docieram do drogi Spiska Bela- Spiska Stara Wieś.

Tatry,przed Vojnananami
Od tego momentu ostrzej, i cieplej, gorąco, a cienia jak na lekarstwo. Marzę o tym, żeby znaleźć jakiś czysty potok, bo wody mam mało. Strasznie chce mi się pić, jednak jakoś wytrzymuję i zostawiam trochę płynów w bidonie, bo może być jeszcze gorzej. W życiu nie ma przypadków, a ktoś tym wszystkim kieruje... Jadę pod górę w uszach słysząc szum potoków, których nie ma i nagle zatrzymuje się po drugiej stronie samochód z rejestracją ELA. Kierowca niepewnie podchodzi do mnie trzymając w ręce jakiś atlas, a ja widząc to pytam się go czy czegoś szuka. Kamień spadł mu z serca, bo już miał do mnie po niemiecku zagadywać. Wytłumaczyłam drogę i spytałam się czynie ma czegoś do picia( przygotowanie do sępienia na wyprawie ;P). Oczywiście dostałam wodę i mogłam się napić więcej niż jeden łyk.

A do przełęczy jeszcze tylko kilometr


Z samej przełęczy nie ma cudownych widoków, jednak na początku zjazdu jak zobaczycie po prawej drewniany krzyż to dajcie po hamulcach - piękna panorama Tatr a najlepiej zdjęcia wychodzą z łąki.

Docieram do Polski, czyli już prawie jestem w domu. Nad zaporą spotykam dwóch miłych panów, którzy mówią mi, że na pewno znajdę sklep w Sromowcach i faktycznie sklep jest, tylko mnie nie chce się odbijać pół km w dół i przez to znowu muszę oszczędzać wodę.

Zamek w Niedzicy

Tatry ze Sromowiec Wyżnych
Podjazd nawet nie taki straszny i w dodatku jest trochę cienia, więc wtaczam się dość szybko. W Krościenku melduję się przed 15 - jest dobrze. Kupuję wodę, loda i zatrzymuję się na chwilę nad Dunajcem. Następne zatrzymanie związane z uzupełnieniem płynów w Starym Sączu, a kolejne nie licząc tego w Ropie ;) pod garażem.
Przepraszam, że na większości zdjęć są Tatry, trochę monotematyczna ta fotorelacja, ale cóż ja tak mam
Dzięki za te ostatnie km :*
Pozdro wszystkim
Kategoria > 250km, sama, z kimś


Dane wyjazdu:
301.33 km 12.00 km teren
13:23 h 22.52 km/h:
Maks. pr.:60.48 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2536 m
Kalorie: kcal

Górska premiera

Poniedziałek, 31 sierpnia 2009 · dodano: 01.09.2009 | Komentarze 4

Rekordowe zakończenie wakacji
Najdłuższy dystans dzienny: 301,33
A wszystko to w ramach testowania nowego sprzętu.
Czas wolny trzeba na maksa wykorzystać, więc pobudka wcześnie rano, wyjazd o 4.40. Trasa początkowo nudna i znana, ale to tylko zły dobrego początek. Do NS, potem Stary Sącz i cały czas wzdłuż Dunajca. W Szczawnicy skręciłam na Drogę Pienińską i przypomniały mi się stare dobre czasy tzn. ubiegłoroczna wyprawa w Pieniny. Pod skałką z bluszczami robiłam sobie zdjęcia z samowyzwalacza i jakiś spacerowicz zaproponował, że zrobi mi fotkę. Ustawiał się chyba z 5min. zanim wreszcie udało mu się sfocić mnie z bikiem. Zdjęcie masakrycznie rozmazane, ale przecież liczą się przede wszystkim dobre chęci :) Nauczyłam się robić zdjęcia w czasie jazdy. Zawiesiłam sobie aparat na szyi i trzymałam jedną ręką, żeby się nie kołysał.Tylko musiałam zwolnić, ale pewnie to było o wiele lepsze i szybsze rozwiązanie niż zatrzymywać się przed każdą skałką wyjmować aparat i modlić się, żeby przycisk Power zadziałał :P W Czerwonym Klasztorze przejechałam przez kładkę na stronę polską, potem przez Sromowce Wyżne do Niedzicy. Tam przypadkowo, poszukując krzaków odkryłam terenowy skrót pod zaporę ;D Nad Jez. Czorsztyńskim wskrzesił mi się licznik i odtąd mam dokładne dane, do zapory mogą się troszkę różnić od rzeczywistych, bo liczyłam wg, mapy. Wzdłuż jeziora, we Frydmanie na Krempachy i Nową Białą, kawałeczek za nią skręciłam na błotnistą dróżkę prowadzącą do Rezerwatu Przełom Białki nad Krempachami. Dwie skałki niegdyś wykorzystywane wspinaczkowo, teraz tylko można je podziwiać z dołu, teoretycznie. Po sporze wspinaczy z ekologami wspinanie w rezerwacie zostało zakazane. Później do Białki Tatrzańskiej i milutki podjeździk do Bukowiny Tatrzańskiej. Zjazd do Poronina, myślałam, że będzie szybszy :( małe i jedyne na trasie zakupy i sypię dalej, od Poronina Zakopianką do Nowego Targu. Rozległa panorama Tatr z lotniska zmusza mnie do zatrzymania się. Niestety, aparat tym razem odmówił posłuszeństwa i mimo naładowanych baterii nawet się nie włączył. Więc reszta drogi już bez fotek. Do Nowego Sącza jechało mi się super, potem zmęczenie i wiatr w twarz dały się we znaki. Do tego jeszcze kolana :/ Zapomniałam dodać- od początku lewa noga coś mi nawalała, potem się trochę rozkręciła ale teraz już padły dwa kolana. Ledwo pokonałam Cieniawę i Ropską, znacznie zwolniłam tempo. Mimo tergo, udało się wrócić o przyzwoitej porze tj. 21.30 :)
Pozdro
Authorek odpoczywa ;P © yeti91

Prawie jak w dżungli © yeti91

Nic tylko się tam wspiąć ;) © yeti91

Jeżeli nie widać różnicy, to po co przepłacać - rowerem taniej :) © yeti91

Trzy Korony w tle © yeti91

Zamek w Niedzicy © yeti91

Przełom Białki nad Krempachami © yeti91

Bukowina Tatrzańska © yeti91
Kategoria > 250km, sama


Dane wyjazdu:
258.13 km 0.00 km teren
12:59 h 19.88 km/h:
Maks. pr.:57.86 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Na spotkanie

Piątek, 1 maja 2009 · dodano: 04.05.2009 | Komentarze 2

Miał być dłuższy wyjazd, ale w ostatniej chwili wszystko się rozpadło. Jednak bardzo zależało mi na tym, żeby spotkać się z pewną osobą, więc trzeba było znaleźć alternatywne miejsce. Mniej więcej w połowie drogi między naszymi miejscowościami znajduje się Wieliczka i to właśnie tutaj podążaliśmy z dwóch stron. Początkowo miałam wyruszyć o 4.40 :D lecz stwierdziłam, że to za wcześnie i wyjechałam o 6.00. Trasa z perspektywy rowera znana mi była tylko do Muchówki. Najpierw podjazd do Kwiatonowic, potem przez Turzę i zjazd do Ostruszy. W Ciężkowicach skręciłam na głowną drogę. Następnie przez Gromnik, Zakliczyn, Czchów. W Tymowej w lewo na Lipnicę i po dwóch podjazdach poczułam potrzebę zatrzymania się. Przystanek oczywiście w pobliżu skałek- Kamieni Brodzińskiego. Miałam jeszcze dużo czasu, więc spokojnym tempem podążałam w stronę Wieliczki. Za Muchówką w lewo na Łapanów i kolejny podjazd, a potem przyjemny zjazd. Z Łapanowa przez Gdów i do Wieliczki. Niezliczona ilość górek dała mi porządnie w .... do tego stopnia, że musiałam się zatrzymać na przystanku autobusowym i wypić resztki Kubusia bananowego. W ten oto sposób zostałam doładowana i dotarłam wreszcie do Wieliczki mijając po drugiej stronie drogi kierowców stojących w korku. Rower wcale nie jest wolnym pojazdem :P . W Wieliczce przymusowy 2-godz. odpoczynek pod pomnikiem Adasia. Potem musiałam jakoś dotrzeć do mojego towarzysza, który miał kłopoty z nawigacją i po jakiejś godzinie rozjechaliśmy się znowu każde w inną stronę.Z Wieliczki wyjechałam dopiero ok. 15.30 i wiedziałam już, że nie mam szans wrócić przed nocą. Nie lubię wracać tą samą trasą więc wybrałam dłuższą, a ciekawszą. Z Wieliczki do Dobczyc. Wysiłek na podjeździe został wynagrodzony przez ładne widoczki głównie na Beskid Wyspowy, ale w oddali widać też było Tatry Bielskie. Ucieszona widokiem ukochanych górek ruszyłam dalej do Dobczyc. Za Dobczycami w lewo na Stadniki,potem w prawo nawet już nie wiem na co, pamiętam tylko, że było pod górkę przez dłuższy odcinek, a jechałam tam tylko po to, żeby zobaczyć Kamień Grzyb. I faktycznie ciekawie wyglądał.Potem w prawo i zaraz w lewo. Cud, że mi się jeszcze kierunki nie pomyliły xD W każdym razie na Szczyrzyc, gdzie znajduje się kolejny kamyczek. Przed centrum miasteczka wystarczy wdrapać się czrnym szlakiem na góreczkę z pustelnią i zobaczymy Diabli Kamień. Potem już bez zatrzymywania się przy kamyczkach i tym podobnych jechałam w stronę domu. Za Skrzydlną kolejny podjazd do Porąbki i zjazd do Dobrej. Potem boczną drogą wzdłuż torów do Łososiny Grn. Potem do Limanowej, gdzie drogę oświetlały mi jeszcze ostatnie promyki zachodzącego słońca. Później było już tylko ciemniej. Dalej jechałam wzdłuż torów i po pokonaniu górki w Pisarzowej czekał mnie dłuższy odcinek po prostym. Jeszcze tylko podjazd w Marcinkowicach, zjazd do Chełmca i już jestem w NS. Miło się przejeżdżało przez puste miasto, ale na tych 50 ostatnich km zaczęło brakować mi towarzystwa, zwłaszcza na podjazdach na Cieniawę i Ropską. Cały czas wiało mi w twarz, a gdy zjeżdżałam z Ropskiej zaczęło padać. O 24 po 18 godzinach spędzonych poza domem, nareszcie mogłam go znowu ujrzeć.
Pozdro dla Darka i wszystkich pozytywnie zakręconych bikerów
Pomnik Adasia w Wieliczce :) © yeti91
:)
Kamień Grzyb © yeti91
[img [url=http://photo.bikestats.eu/zdjecie,51986,diabli-kamien.html]
Diabli Kamień © yeti91
Kategoria > 250km, sama