Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti91 z miasteczka Gorlice/Kraków. Od 1 maja 2009r. przejechałam 48545.26 kilometrów w tym 3908.42 w terenie. Toczę się powoli, ale cały czas do przodu ;P z prędkością średnią 18.84 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Grupetto Gorlice 2


Najciekawsze wyprawy:



Kwiatuszki alpejskie Passo dello Stelvio
Passo dello Stelvio 2010


Dookoła pomniejszone
Dookoła Polski 2009


Pielgrzymka pomniejszone
Pielgrzymka Rowerowa Rzeszów-Dębowiec 2009


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti91.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2010

Dystans całkowity:1080.76 km (w terenie 67.00 km; 6.20%)
Czas w ruchu:50:10
Średnia prędkość:21.54 km/h
Maksymalna prędkość:70.53 km/h
Suma podjazdów:530 m
Maks. tętno maksymalne:179 (92 %)
Maks. tętno średnie:147 (75 %)
Suma kalorii:7492 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:72.05 km i 3h 20m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
54.68 km 1.50 km teren
02:11 h 25.04 km/h:
Maks. pr.:58.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Z szosowcami

Niedziela, 30 maja 2010 · dodano: 30.05.2010 | Komentarze 0

Miał być trening i MTB i szosa, więc wzięłam bopa. Zajeżdżam pod Grosar i widzę samych na kolarkach, więc jeszcze raz pod dom wymienić rower. Pojechaliśmy przez Kobylankę do Sękowej i dalej na Magurę. Oj moje nogi. Nie jest tragicznie, na płaskim początkowo mogłam utrzymać w miarę wysoki puls, ale później zaczynam czuć mięśnie i nie mam siły. Postanawiam nie zwalniać tempa i po wjechaniu na Magurę opuszczam szosowców wracając z wiatrem do Gorlic.

Dane wyjazdu:
227.59 km 2.00 km teren
10:05 h 22.57 km/h:
Maks. pr.:60.22 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wszystkie drogi prowadzą do Szczawnicy

Sobota, 29 maja 2010 · dodano: 30.05.2010 | Komentarze 7

Wiedziałam, że to będzie masakra. I była tylko nie ze względu na trasę.
Nie chciało mi się jechać samej, jednak jeden nie miał czasu, drugiego nie było w Gorlicach, a trzeci to już nawet nie wiem...Nie pozostało nic innego jak samotna wyprawa. Zapowiadali niepewną pogodę więc miałam wyjechać jak najwcześniej, czyli o 5. 4.30 dzwoni budzik, jednak mój organizm na próbę wstania z łóżka mówi definitywnie NIE! Widocznie jeszcze nie odespałam klasowej impry. Dlatego też idę spać dalej i wyjeżdżam z domu dopiero o 8.30. Trochę późno, ale zakładając, że nie złapie mnie żadna burza, awaria, kontuzja itp. to nie jest jeszcze tak źle. Jadę sobie na pocz. tempo, ale oczywiście tak jak na treningu na czas spotkałam kumpelę na chodniku, tak teraz w Ropie spotkałam znajomego z pielgrzymki xD I nie można spokojnie potrenować ;P Dalej jadę to, co w planie, czyli wytrzymałość i nawet ładnie trzymam puls. Na Krzyżówce pozbywam się banana. Przez Krynicę przelatuję dość szybko,trochę mnie samochody zwolniły. Jadę sobie wzdłuż Popradu, wokoło zbierają się ciemne chmury, tylko czekam aż zacznie padać. Na szczęście z nieba leci tylko drobna mżawka, więc nie zatrzymuję się. Na dłużej, czyli kilka minut, staję za kostką w Piwnicznej. Musiałam tylko z prawą ręką na kierownicy przez nią przejeżdżać :/ Jak szybko nie wymienię tego mostka, to mój nadgarstek długo nie wytrzyma. Ubieram więc opaskę na lewą rękę, jem mój obiad - kanapkę i jadę dalej.

(I od tego momentu piszę drugi raz bo mi zniknęło)
Już na Słowacji korzystam z rady Piotrka i nabieram sobie wody ze strumyka, wyglądała na krystalicznie czystą, a w dodatku płynęła po skale. Od Mniszka delikatnie, aczkolwiek cały czas pod górę i ciężko mi się jedzie.
Awaryjny podjazd

Na ostatnim zakręcie przed przełęczą dowiaduję się dlaczego - guma. Całe szczęście, mam wszystko co potrzeba. Biorę się do wymiany dętki. Przeciętnemu bikerowi zajęłoby to kilka minut, a mnie... hmmm...może lepiej nie będę pisać. O ile z góralem nie miałabym problemu,to z tymi szosowymi oponami miałam i to duży. Trzy razy zakładam zapasową dętkę i nie mogę w miejscu wentyla wepchać ją pod oponę, po czym okazuje się, że z wentylem coś nie tak i muszę załatać starą. Więc łatam i zakładam z powrotem. Przy okazji tej wymiany trochę mi się hamulec tylny skrzywił, więc przekręciłam klocki i ma działać. Pewnie gdyby tylne koło umiało mówić to powiedziałoby: Wszystko ok, tylko nie wsiadaj na rower, bo mogę odpaść.
Zjazd do Starej Lubowli - tragedia. Coś zaczęło się tłuc i nie wiedziałam czy to koło, czy koszyk na bidon się poluzował jeszcze bardziej. Do tego tylna przerzutka nie działała jak należy.
Pole rzepaku za Starą Lubowlą

Mój kryzys potrwał do Przeł. Leśnickiej, bo tam na widok znajomych szczytów i skałek zrobiło mi się od razu lepiej. Podjazd na początku dość długo delikatnie, dopiero od Vielkiego Lipnika krótko i treściwie, czyli 12% i serpentyny.
Serpentyny


Widoczki ładne, zarówno na północ jak i na południe, ciekawe czy przy dobrej pogodzie widać Tatry, wtedy dopiero dostałabym powera xD
Na przełęczy


Rabsztyn pomylony z Wysoką ;P

W dali Czerwony Klasztor i Trzy Korony

Skałki za Leśnicą


Widać, że krzywo założyłam koło ;P

Zjeżdżam do Leśnicy, potem wzdłuż Dunajca i w Krościenku pojawiam się o 17. Nie jest źle. Do Sącza jadę dość, szybko, a przy okazji odpoczywam, bo cały czas kręcę po płaskim. W międzyczasie w Zabrzeżu uzupełniam płyny w bidonie i kawałek dalej spotykam miłego kolarza, z którym chwilę rozmawiam. Za skrętem na Kamionkę padam i nie wiem czemu. Z trudem jadę 20km/h a przecież nie jest pod górę, no może zaczął się niewidoczny podjazd. W Ptaszkowej już wiem co nie tak, tylne koło się w ogóle nie kręci. Przestawiam hamulec i z lekkością mknę do domu, nawet Ropska pada stosunkowo łatwo i gdyby nie moja awaria to nie potrzebne by mi były lampki, a tak od Szymbarku jadę w ciemności. Wracam zmęczona, ale nie wyrąbana.
Pozdro dla chłopaków z Rzeszowa, kolarza z Łącka i dla tych, którzy chcieli ze mną jechać, ale z różnych powodów nie mogli :)
Trasa taka jak na mapie tylko w drugą stronę i bez podjazdu pod zamek
#lat=49.38058&lng=20.6488&zoom=10&type=2
Kategoria 150-250km, sama


Dane wyjazdu:
38.32 km 1.00 km teren
01:29 h 25.83 km/h:
Maks. pr.:51.19 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Odwrót

Czwartek, 27 maja 2010 · dodano: 28.05.2010 | Komentarze 2

Odwrót z Magury i ucieczka przed burzą. Coś mi pulsometr zaczął świrować.
Kategoria do 50km, sama


Dane wyjazdu:
101.55 km 1.00 km teren
04:50 h 21.01 km/h:
Maks. pr.:63.99 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Do babci w deszczu

Środa, 26 maja 2010 · dodano: 28.05.2010 | Komentarze 0

Z Aniaszem do jej babci.
Kategoria 50-150km, z kimś


Dane wyjazdu:
30.37 km 16.00 km teren
02:16 h 13.40 km/h:
Maks. pr.:70.53 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Bop

Kralova zdobyta

Wtorek, 25 maja 2010 · dodano: 28.05.2010 | Komentarze 4

i tym samym rekord wysokości rowerem pobity (1946m n.p.m.) :) Piszę drugi raz, bo mi zniknęło i nie mam ochoty pisać tyle samo. Powiem tylko, że podjazd w pełni wykaszalny, spodziewałam się czegoś gorszego i gdybym na początku nie bawiła się w PW tylko wrzuciła spokojne tempo, to bym się tak nie zmęczyła. Szkoda, że pogoda się popsuła i na szczycie widziałam tylko 5m przed sobą. Mimo to wyjazd bardzo udany. Dzięki za piesze towarzystwo :)
Foty głównie Aniasza
Tatry z Sedlo Vabec

Czas na bananka

Tatry z Popradu

Kościół artikularny w Kezmaroku

Aniasz na Bopie










Na szczycie


I już tylko w dół

Tuż przed odjazdem
Kategoria do 50km, teren, z kimś


Dane wyjazdu:
66.11 km 1.00 km teren
02:44 h 24.19 km/h:
Maks. pr.:60.22 km/h
Temperatura:
HR max:179 ( 92%)
HR avg:144 ( 74%)
Podjazdy:530 m
Kalorie: 1412 kcal

Zadzwoniłam ...

Niedziela, 23 maja 2010 · dodano: 23.05.2010 | Komentarze 0

i się zgodził... na przejażdżkę ;D Z Maciejem dookoła Magury.



Kategoria 50-150km, z kimś


Dane wyjazdu:
180.64 km 1.00 km teren
08:25 h 21.46 km/h:
Maks. pr.:62.80 km/h
Temperatura:
HR max:172 ( 88%)
HR avg:146 ( 75%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Przehyba

Sobota, 22 maja 2010 · dodano: 23.05.2010 | Komentarze 8

Jutrzejszy maraton odwołany więc mogę dzisiaj zaszaleć. Dlatego też wybieram najcięższy szosowy podjazd w okolicy czyli Przehybę, chociaż to "w okolicy" jest bardzo naciągane, bo 14 km wspinaczkę zaczynam po ok. 65 km rozgrzewki. Miałam wyjechać wcześnie, jednak nie mogłam zwlec się z łóżka i wyruszyłam dopiero o 7.42. Do Sącza przez Ptaszkową, bo na głównej remont. Pierwszy postój(jakieś kilkanaście minut przerwy) od wyjazdu z domu robię, w połowie podjazdu, przed tą gorszą połową. Całe szczęście, że kawałek dalej było źródełko z wodą, bo mojej by nie wystarczyło. Gorąco, duszno i słońce jakoś dziwnie przygrzewa, dokładnie tak jak rok temu. Będzie burza. Czuję to. Cały czas jednak jadę z nadzieją, że zdążę wyjechać i zjechać przed prysznicem. Lekko nie było, ale też nie żyłowałam się, bardzo delikatnie, ale szybciej niż rok temu. Prawie się nie zatrzymuję, jak już to tylko na minutę i jadę dalej,nawet nie siadam na swoim krześle. Niestety, gdy skończył się asfalt, zaczęły się kamyczki, które musieli tutaj niedawno wysypać. No cóż, teraz kolarką i na szosowych oponach nie pojedzie tego kawałka, no chyba, że ktoś jest bardzo hardcorowy. Ja aż tak nie jestem, więc chwilę prowadzę. Na szczęście, kamyczki nie są wysypane do samego szczytu i na Przehybę wjeżdżam na dwóch kółkach. Siadam na chwilę na ławce, ale szybko się zbieram bo po pierwsze moje górki są za chmurami i po drugie jakieś dziwne chmury zaczynają nadciągać od północy. Do domu wracam przez Krzyżówkę, bo chcę sprawdzić ten podjazd i dzięki temu, że nie jadę najkrótszą drogą udaje mi się uniknąć burzy. Właściwie to nie do końca, bo w Frycowej spędzam chwilę na przystanku czekając aż przestanie padać i cały podjazd goni mnie burza. Może dzięki temu wjechałam szybciej, bo w tym momencie jakoś opadłam z sił. Zjeżdżam do Berestu, gdzie uzupełniam picie i jest to mój ostatni przystanek nie licząc zatrzymywania się tylko po to, żeby ściągnąć i ubrać kurtkę. Podążając za słowami wielkiego filozofa "Śmierć nadejdzie na Ropskiej" i nigdzie indziej wybieram ten podjazd. Ale dzisiaj pada tylko Ropska, lekko jakoś się jechało, nawet nie zatrzymuję się na szczycie. Do Gorlic dość szybko, bo jest już późno, za późno jak dla mnie a też wokoło grzmi. Całą drogę udało mi się uniknąć burzy i 3km przed domem łapie mnie deszcz, a kawałek dalej zaczyna się 9 symfonia Beethovena.


#lt=49.55907&ln=20.54581&z=10&t=2
Kategoria 150-250km, sama


Dane wyjazdu:
48.00 km 1.00 km teren
02:10 h 22.15 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:177 ( 91%)
HR avg:146 ( 75%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1155 kcal

Bez celu

Piątek, 21 maja 2010 · dodano: 21.05.2010 | Komentarze 1

Nienawidzę takiej jazdy, kiedy nie wyznaczę sobie konkretnego celu, jazda dla samej jazdy, tak jakoś dzisiaj wyszło z górki na górkę po okolicznych minipodjazdach.
#lt=49.63234&ln=21.19705&z=15&t=1
Kategoria do 50km, sama


Dane wyjazdu:
28.86 km 0.50 km teren
01:16 h 22.78 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:172 ( 88%)
HR avg:140 ( 72%)
Podjazdy: m
Kalorie: 605 kcal

I'm riding in the rain...

Czwartek, 20 maja 2010 · dodano: 20.05.2010 | Komentarze 2

D 5, 12
Nie trafiłam. Pojechałam do Ropicy i miałam wjeżdżać pod krzyż, ale na podjeździe zaczęło padać i zawróciłam. W deszczu do Gorlic, na obwodnicy trochę przestało a kawałek dalej asfalt był już suchutki. Miałam wracać do domu, bo byłam cała mokra, lecz jeszcze trochę pokręciłam po okolicy.
Kategoria do 50km, sama


Dane wyjazdu:
39.55 km 1.00 km teren
01:50 h 21.57 km/h:
Maks. pr.:54.07 km/h
Temperatura:
HR max:175 ( 90%)
HR avg:143 ( 73%)
Podjazdy: m
Kalorie: 942 kcal

SM 4,3

Środa, 19 maja 2010 · dodano: 20.05.2010 | Komentarze 1

Ta pogoda mnie dobija, dzisiaj na chwilę przestało i pojeździłam sobie po okolicy, żeby w razie ulewy nie mieć daleko do domu.
Kategoria do 50km, sama