Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti91 z miasteczka Gorlice/Kraków. Od 1 maja 2009r. przejechałam 48545.26 kilometrów w tym 3908.42 w terenie. Toczę się powoli, ale cały czas do przodu ;P z prędkością średnią 18.84 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Grupetto Gorlice 2


Najciekawsze wyprawy:



Kwiatuszki alpejskie Passo dello Stelvio
Passo dello Stelvio 2010


Dookoła pomniejszone
Dookoła Polski 2009


Pielgrzymka pomniejszone
Pielgrzymka Rowerowa Rzeszów-Dębowiec 2009


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti91.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

wyprawy

Dystans całkowity:7431.28 km (w terenie 290.50 km; 3.91%)
Czas w ruchu:384:09
Średnia prędkość:17.02 km/h
Maksymalna prędkość:67.39 km/h
Suma podjazdów:18492 m
Liczba aktywności:59
Średnio na aktywność:125.95 km i 7h 31m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
109.03 km 1.00 km teren
07:29 h 14.57 km/h:
Maks. pr.:50.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Mustang

Sweet home Granada

Czwartek, 17 kwietnia 2014 · dodano: 20.04.2014 | Komentarze 0

OD POCZĄTKU
Route 2,563,868 - powered by www.bikemap.net

Ostatni dzień, jestem tego pewna. Dzisiaj a muerte jadę do prysznica i mojego łóżeczka :D
Stacja okazała się jednak otwarta, po 6 rano pojawił się sprzedawca. Wstąpiłam więc, z nadzieją że można kupić tutaj wodę. Mimo, że półki były puste, to znalazła się butelka i dla mnie, a pan na mój widok nawet nie chciał pieniędzy za nią.
Zaczynam od podjazdu wśród oliwek

Żeby dostać się do Granady muszę przebić się przez góry.

Sierra Subbetica

Sierra Ahillos
Miałam dobre przeczucie, żeby wyjechać przed świtem, o 12 termometr już wskazywał 32 stopnie,a tak naprawdę w Hiszpanii południe jest przesunięte o godzinę później, więc wyobraźcie sobie co było potem... piekło. Nie wyobrażam sobie tutaj jazdy w lecie.

Schładzanie

Alcala la Real


Siesta

Prawie

i Sierra Nevada


Atarfe

Jeszcze tylko kilka km

i w domciu :)




Dane wyjazdu:
127.74 km 4.00 km teren
08:14 h 15.51 km/h:
Maks. pr.:55.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Mustang

Kordoba

Środa, 16 kwietnia 2014 · dodano: 20.04.2014 | Komentarze 0

Route 2,563,741 - powered by www.bikemap.net


Startuję tradycyjnie tuż po wschodzie słońca, jeszcze tylko spoglądam na mój nocleg i podążam do Kordoby, do której zostało mi 70 km.

Guadalquivir o poranku
Droga prowadzi głównie przez hopki poprzez plantacje pomarańczy. Ale zdarzają się  i takie cuda:

Las palmowy

Almodóvar del Río
Przed Kordobą robi się nudno, płasko i tłocznie. Dopiero w mieście pojawia się ścieżka rowerowa. Sama Kordoba przepełniona jest turystami, jak zresztą cała Andaluzja w Wielki Tydzień, ciężko się przedostać przez wąskie uliczki, a jak już muszę zsiąść z roweru, to prawie się wywracam bo bloki na kamieniach ślizgają się niemiłosiernie. 

Muzeum


meczet - katedra

Młyny arabskie

Puente Romano i katedra w tle

Siesta z pięknym widokiem w tle

Dziedziniec - katedra


Uliczka kwiatów
Najlepszym miesiącem na odwiedzenie Kordoby, właśnie ze względu na kwiaty, jest maj. Odbywają się wtedy zawody na najpiękniejsze patio i prawie wszystkie dziedzińce udostępnione są do zwiedzania. 

Żydowska dzielnica

tak, tak tam w lustrze to ja...

Colegio Romano

Świątynia rzymska

Procesja



Kordobę opuszczam o 17 chcąc dzisiaj zrobić jeszcze jak najwięcej km, tak żeby jutro już spokojnie dojechać do Granady.

 i zaczyna się pod górę

Espejo

Pierwszy znak z km do Granady!

i cały czas podążam Camino, w następny dzień nawet spotkałam kilku pielgrzymów

Dzień, kończę na stacji benzynowej, która niby według informacji była otwarta, ale w rzeczywistości nie widziałam na niej żywej duszy. Dobranoc
NASTĘPNY DZIEŃ



Dane wyjazdu:
161.91 km 4.00 km teren
09:04 h 17.86 km/h:
Maks. pr.:43.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Mustang

W barze

Wtorek, 15 kwietnia 2014 · dodano: 20.04.2014 | Komentarze 0

Route 2,563,844 - powered by www.bikemap.net



Startujemy z widokiem na Villamartin
Kolejny dzień rozpoczynam od niewielkich hopek, po ok. 23  km wjeżdżam na drogę krajową i zaczyna się najgorsze 50 km wyprawy. Totalnie płasko, nudno, do tego duży ruch  i pełno tirów. Przykro mi, nie było gór, to też zdjęć nie będzie ;P A na serio to musiałam oszczędzać baterię w aparacie.
10 km przed Sevillą, w Dos Hermanas (Dwie siostry w tłumaczeniu na polski) zaczyna się czerwona ścieżka rowerowa, która niby jest, ale co chwilę znika i pojawia się znowu, aż w końcu zmienia kolor nawierzchni na zielony i prowadzi nas do samego centrum. Zwiedzanie zaczynam od parku Maria Luisa

Plaza de America

Plaza de España

Prawie jak sukiennice w Krakowie ;P

Prawie jak Wenecja ;P
Potem udaję się w kierunku centrum po drodze mijając informację turystyczną (ten budynek z tyłu)

i kontynuuję

Palacio San Telmo

Torre del Oro

Guadalquivir i Puente de Triana

Plaza de Toros
Po zrobieniu małej rundki zawracam i jadę w stronę katedry szukając jakiegoś baru. Zobaczyłam napis palella za 5 euro i skusiłam się. Nie doczytałam tylko, że to cena za małą porcję. No cóż, raz się żyje, a paelli jeszcze nigdy nie jadłam.

Dosiadłam się do niejakiego José, który też jest pasjonatem kolarstwa, jednak wygodnej jego odmiany - na szosie i z noclegiem w domu lub hotelu. Nic więc dziwnego, że był pod wrażeniem mojego pomysłu na spędzenie wakacji wielkanocnych.
Na szczęście na procesję nie muszę długo czekać, ani też specjalnie jej szukać. Ku Klux Klan pojawia się sam.

 Jest tyle turystów, że ciężko znaleźć miejsce na zrobienie dobrego zdjęcia, na ulicach słyszę więcej niemieckiego niż hiszpańskiego, a przedostanie się pod katedrę okazało się horrorem, bo akurat procesja podążała tą samą drogą.

Katedra

Z Sevilli wydostaję się ścieżką rowerową wzdłuż rzeki i znowu pojawia się ten sam problem co przed Gibraltarem - zaplanowana droga jest już autostradą. Po kilku minutach udaje mi się jednak znaleźć coś zastępczego i mogę jechać dalej.

Po drodze zagaduje do mnie jeden kolarz, który też lubi tego typu wyprawy. Miło czasem do kogoś się odezwać, bo po kilku dniach jazdy samemu zaczyna tego brakować. Zatrzymuję się w Lora del Río i zagaduję do gości przy barze czy nie ma tu jakiegoś taniego hostelu. Jeden zaprowadza mnie pod hostel Portuguesa, jednak cena 20 euro (5 euro zniżki dla mnie) to wciąż za dużo. Nie potrzebuję aż tak dobrych warunków. Robi się już ciemno, więc próbuję znaleźć coś na gospodarza. Niestety nie działa, prosząc o skrawek ziemi w ogródku, każdy odsyła mnie do sąsiada - "To dobrzy ludzie, na pewno pomogą". W ten sposób jestem zmuszona kontynuować. Zatrzymuję się kilka km dalej na stacji benzynowej, gdzie miły pan pomaga mi znaleźć nocleg w restauracji, gdzie pracuje jego siostrzenica. 15 euro jestem w stanie wydać, to była moja maksymalna kwota. W dodatku w barze, spotykam dwóch gości, którzy widząc, że przejechałam 160 km i nic nie zamawiam sponsorują mi jedzenie i picie. Miło, tylko czemu oni muszą być pijani, żeby być gościnnymi. Oczywiście nie było to bezinteresowne, bo jeden z nich usilnie zapraszał mnie na spacer. Ja  jednak grzecznie odmawiam, mówię dobranoc i idę spać. Nie ze mną takie numery :P
NASTĘPNY DZIEŃ


Dane wyjazdu:
106.90 km 3.00 km teren
07:32 h 14.19 km/h:
Maks. pr.:66.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1640 m
Kalorie: kcal
Rower:Mustang

Villamartin

Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 0

Route 2,563,572 - powered by www.bikemap.net

Tak wyglądał mój aparatment

i wschód słońca z niego

Na szczęście obok znajduję otwarty sklep i mogę zaopatrzyć się w wodę. Przy okazji pogadałam sobie chwilę ze sprzedawcą, który też lubi podróżować, a jak się przyznałam do narodowości to pokazał mi 20 zł, które dostał od polaka pracującego kiedyś w okolicy. Stwierdził, że Polacy to dobrzy ludzie...Dziwne, my chyba tylko na siebie nawzajem narzekamy...
Po 2,5 km skręcam w lewo i zaczynam podróż przez góry porośnięte dębem korkowym.

Klimatyczne miejsce, Powykręcane drzewa, wystające skały, głęboko wcięte doliny rzeczne i do tego ciemne chmury nad głową i totalne odludzie przez 50 km. Mrocznie się zrobiło, a nawet spadły pierwsze i ostatnie na tej wyprawie krople deszczu.





Puerto de Galis 417m


Przedzieram się na drugą stronę gór i wychodzi słońce i na horyzoncie pojawia się Sierra de Grazalema

Zjeżdżam w dół do Ubrique - miasteczka słynącego z produkcji skór.

Jestem głodna i mam ochotę na coś większego niż chleb z serkiem topionym, miejscowy poleca mi bar La Herradura, gdzie się zatrzymuję. Dzisiaj siesta na bogato

Po sytym obiadku ruszam dalej

Ubrique
Po paru kilometrach zaczyna się zjazd. W pewnym momencie gubię butelkę z wodą, a chcąc ją ścisnąć mocniej urywam pasek. Zapominam, że dzięki temu paskowi moje sandałki trzymały się na swoim miejscu. Ruszam i niestety było to najszybsze miejsce mojej wyprawy a jeden sandał odfrunął i nawet nie wiem kiedy to się stało. Niby wróciłam się, żeby poszukać, ale nic nie znalazłam. Wkurzona na siebie samą musiałam jechać dalej. Nie pierwszy to raz jak zgubiłam sandała w ten sposób, tylko że tamte kosztowały 30zł, a te prawie 30 euro :/

Sierra de Grazalema

Dojeżdżam do Villamartin i zaczynam poszukiwanie noclegu.

Niestety najtańsza cywilizowana opcja kosztuje 25 euro, więc odpada na wstępie. Jadę kilka km dalej i udaje mi się znaleźć taki oto apartament.

Wszystko legalnie, zapytałam się czy mi pan użyczy trochę ogródka ;)
NASTĘPNY DZIEŃ


Dane wyjazdu:
156.36 km 2.00 km teren
09:18 h 16.81 km/h:
Maks. pr.:53.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1410 m
Kalorie: kcal
Rower:Mustang

Los Angeles

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 1

Route 2,563,423 - powered by www.bikemap.net

Wstałam wcześnie, jeszcze w ciemnościach, żeby umyć się i pozbierać zanim się ludzie obudzą. Jednakże w górach chyba wcześniej wstają i już przed 8 można było kogoś spotkać.

Atajate o poranku
Droga zaczęła się od niewielkich podjazdów z mnóstwem pięknych widoków i miradorów, a tym samym okazji do zatrzymania się



Mirador de Castañares

Benadalid

Nie ma to jak kolarska opalenizna :D
Kawałek dalej kolejna malowniczo położona miejscowość

Algatocín
a za nią

Mirador del Genal
i zaczynamy zjazd :)

Zazwyczaj jak widzę ten znak, to zaciskam zęby i przygotowuję się psychicznie na podjazd, ale tym razem było w dół.

Gaucín

Hacho de Gaucin
Z Gaucin jechało się naprawdę miło, wydaje mi się, że ok 10 km zjazdu po zakrętach i niekiedy serpentynach. W pewnym momencie dogoniłam gościa, który wyprzedził mnie jeszcze na górze jak robiłam zdjęcie. Ja na rowerze,on na motorku. Na prostej miał przewagę, ale za to na każdym zakręcie jechałam szybciej niż on, aż w końcu udało mi się go wyprzedzić. Nigdy nie zapomnę jego uśmiechu w lusterku :D
Następne kilkadziesiąt km to w miarę płaski teren z niewielkimi wzniesieniami

Jimena de la Frontera

No tak Proszę Państwa... tylko usunąć kreseczkę i witamy w Kanadzie!
A kilometr dalej...

Przejeżdżam przez to piękne miasteczko, a nawet zatrzymuję się w sklepie.
Im bliżej do morza, tym więcej podjazdów

Słońce grzeje mocno, wiatr też przeszkadza, a do tego droga, którą chciałam jechać okazała się być autostradą. Moja mapa jest z przed kilku lat,a u nich budowa dróg idzie szybciej niż u nas. Nie miałam wyjścia, musiałam znaleźć jakąś alternatywę, więc jechałam dalej wzdłuż autostrady.Planowałam zrobić siestę na Gibraltarze, ale musiałam się wcześniej zatrzymać.

Siesta tuż przy wjeździe na pole golfowe.

Trochę widoków na łączki
i dojeżdżam do San Roque

Pytam się w centrum jak się dostać na Gibraltar, tak żeby nie jechać autostradą, bardziej jednak pomaga mi mój atlas drogowy. Jadę bocznymi drogami przez tereny rafinerii, aż w końcu wyłania się zza chmur.

Trochę tworczości na murze po drodze

i po kilku km jesteśmy

Gibraltar wita nas bardzo chłodno, i wszystko pozostaje w tym klimacie:pogoda, chmury, wiatr, ludzie. Chcę jak najszybciej dojechać do Europa Point i wrócić do Hiszpani.

Dziwnie się czuję widząc znaki po angielsku...
A na samym krańcu Europy

mix

od migracji ptaków

poprzez meczet

aż po polski pomnik.
Byłam, widziałam. Czas wracać.


Hiszpania wita mnie cieplutko, ludzie, słońce, delikatna bryza. Tak można jechać ;)
Wracam do San Roque, tym razem inną drogą. Kierowałam się drogowskazami i 100m za jednym rondem ujrzałam piękny znak Autovia, ale bez żadnych zakazów jazdy rowerem itp. Jako, że zawrócić było ciężko, a do miasteczka zostało 2km, zignorowałam to i przyspieszyłam. Po jednym kilometrze autostrada faktycznie skończyła się, a ja byłam już prawie w San Roque. Tam zapytałam się tych samych ludzi jak się wydostać, tym razem na północ i pojechałam dalej. Słońce zaczęło zachodzić, a ja byłam jakieś 20 km od najbliższej miejscowości. W pewnym momencie na skrzyżowaniu zauważyłam radiowóz policyjny i policjanta machającego, żebym się zatrzymała. Trochę się zdziwiłam, bo przecież nic nie przeskrobałam... a młody policjant zatrzymał mnie z troski o mnie. Mimo, że miałam 4 lampki i  kamizelkę odblaskową, postanowił jechać za mną i tak przez 15 km ze średnią 20km/h aż dojechaliśmy do Los Angeles. Tam zostawił mnie przy restauracji i kazał czekać na kolegów, a Ci z kolei załatwili mi nocleg na tarasie :)

Rozmowa z policjantami
-Gdzie jedziesz? Jest już ciemno.
- Do Sevilli.
- Ale to daleko.
- No tak, 200 km. Nie dzisiaj.
- Gdzie chcesz spać?
- Gdziekolwiek, znajdę coś.
- Sama jesteś. Gdzie masz chłopaka.
- Nigdzie. Nie mam.
- O biedna dziewczynka.
- A nie zimno Ci będzie na tarasie?
- Nie, jestem Polką. Nie czuję zimna.
- Ach te Polki...
NASTĘPNY DZIEŃ





Dane wyjazdu:
83.44 km 2.00 km teren
06:58 h 11.98 km/h:
Maks. pr.:57.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2152 m
Kalorie: kcal
Rower:Mustang

Atajate

Sobota, 12 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 0

Route 2,563,250 - powered by www.bikemap.net

Pobudka!

 Nie ma nic lepszego od pobudki w miliongwiazkowym hotelu z pięknym widokiem z okna ;P

Zimny prysznic na orzeźwienie i w drogę

Jeszcze tylko spojrzenie na Camino, które pomimo rozpoczęcia prac remontowych można jeszcze przejść (przynajmniej Rafael, który wspina się tu od dwóch tygodni, był tam kilka dni temu).


i zaczynam podjazd. Cały czas towarzyszy mi zimny i mocny wiatr. Nie wiem czy tutaj tak jest zawsze, ale jak wspinaliśmy się dwa miesiące temu warunki były podobne.

Po kilku kilometrach pod górę żegnam El Chorro i ruszam na Ardales. Zapowiada się ciężki dzień.

Embalse del Conde de Guadalhorce.

Ardales - niewielkie miasteczko z prehistorycznymi znaleziskami w okolicy
Droga do El Burgo zaczyna się podjazdem, którego końcówkę lub też początek zjazdu możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej.

Zjeżdżam do doliny, pojawia się więcej zieleni

Sierra Prieta
i zaczynam kolejny podjazd. Im wyżej tym mniej cienia, ale za to budowa geologiczna lepiej  widoczna ;)

W El Burgo nabieram sił przed kolejnym podjazdem,

który przerywam przy Miradorze del Guarda Forestal


Po sjeście zostaje mi kilka km podjazdu

Sierra Blanquilla
Trochę zjazdu

i jakieś 2 km pod górę do Puerto del Viento


Następnie ruszam w dół, żeby zobaczyć Rondę, miasto zawieszone na skale, przedzielone kanionem na dwie części.


Niestety, nie dotarłam do Tajo, miejsca, z którego Ronda wygląda najbardziej spektakularnie. Chyba już opadałam z sił...
Za Rondą zaczynam kolejny podjazd


i już w promieniach zachodzącego słońca docieram do Atajate, gdzie znajduję nocleg przy źródełku.

NASTĘPNY DZIEŃ






Dane wyjazdu:
153.22 km 7.00 km teren
09:25 h 16.27 km/h:
Maks. pr.:56.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1392 m
Kalorie: kcal
Rower:Mustang

El Chorro

Piątek, 11 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 0

Route 2,563,115 - powered by www.bikemap.net

Miałam w planach przejechać Camino de Santiago z Lizbony, ale w związku z ceną autobusów i problemami z przetransportowaniem roweru, postanowiłam jednak pokręcić się po okolicy. Mustang może do wyprawowego sprzętu nie należy, bo jazda na oponach terenowych to taka traktoriada trochę, ale mimo tego nie było aż tak źle. Nie zawiódł.
Trasa jaką sobie wymyśliłam nie należała do najlżejszych, nie brakowało przedzierania się przez góry z długimi podjazdami. Do tego dochodziły wysokie temperatury i często silny wiatr niekoniecznie w plecy. Z drugiej jednak strony rower nie ważył 60kg, tylko pewnie połowę z tego, ani też nie pokonywałam przełęczy powyżej 2000 m n.p.m. jak to kiedyś bywało. Pomimo tego wyjazd ten był dla mnie swego rodzaju niewiadomą i na wszelki wypadek wiozłam folię i taśmę, żeby móc w razie czego rower zapakować i wrócić autobusem.
Zaczynamy i...

niespodzianka :) A jednak jedziemy Camino de Santiago ( czasem piszę w liczbie mnogiej, bo przecież jest nas dwoje - ja i rower ;) )
Żegnam się z Sierrą Nevadą i znanymi mi okolicami, wjeżdżając w bardziej płaski teren.


;)
Tuż przed Loją pojawia się miły widok na rejon wspinaczkowy

A samo miasto prezentuje się następująco


Miałam spore problemy, żeby wydostać się na właściwą drogę, ponieważ do Antequery cały czas biegnie autostrada, a nie ma żadnej równoległej do niej drogi. Trzeba było pokombinować trochę. Najpierw jednak trafiam tutaj

Następnie

By w końcu dostać się w bardziej górzyste okolice i pomęczyć w słońcu na podjazdach

Jest tak gorąco, że muszę się zatrzymać i spędzić przynajmniej pół godziny w cieniu.

Siesta :)
Potem nieco schłodzona ruszam dalej walczyć z podjazdami i ze słońcem

Zatrzymuję się na chwilę w Mercadonie w Archidonie, żeby naładować baterie

Archidona
i podążam najpierw kilka km gruntową drogą wzdłuż autostrady, później już asfaltową, do Antequery.

Enamorados/Zakochani

Zamek - Antequera
W samym mieście, zanim znalazłam właściwą drogę, trochę się pogubiłam, ale z pomocą mieszkańców udało mi się wydostać i znowu wjechać w góry.

Sierra de Chimenea

Przed wyjazdem współlokator zapytał się mnie czy nie boję się wilków, skoro nie mam namiotu i planuję spać gdziekolwiek. Oto odpowiedź - Park Wilków 7km, a wieczór się zbliża... :D

Mogę Was uspokoić, od tego drogowskazu przejechałam jeszcze ponad 30 km, do znanego mi już miejsca.

El Chorro by night
Przy El Chorro spotkałam Rafaela z Monachium, który jak się okazało w 2009 r. jeździł sam rowerem po Alpach, w tym też zdobywając Stelvio. Teraz podróżuje sobie busem po Europie.Świat jest mały...

NASTĘPNY DZIEŃ





Dane wyjazdu:
100.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Do domu

Piątek, 19 lipca 2013 · dodano: 20.07.2013 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
100.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Na terenówki

Niedziela, 30 czerwca 2013 · dodano: 20.07.2013 | Komentarze 0

http://www.bikemap.net/en/route/2243162-lubomierz/
Nietypowym pojazdem na trzytygodniowe terenówki.Po raz pierwszy od trzech lat zasiadłam mój pociąg i pojechałam, sprawdzając czy jeszcze dam radę jeździć kilkudziesięciokilogramowym sprzętem. Może w życiowej formie nie jestem, jednak bez problemu udało mi się dojechać i wrócić. Niestety nie chciało mi się robić zdjęć po drodze, gdyż już znałam dobrze trasę i nie miałam potrzeby częstego zatrzymywania się, więc w większości mam tylko galerię z samych zajęć i jednego małego tripa, który odbyłam w międzyczasie.


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Home

Wtorek, 17 sierpnia 2010 · dodano: 17.08.2010 | Komentarze 1

Udało się :) osiągnąć nasz cel i szczęśliwie wrócić do domu. W niedzielę wjechaliśmy do Polski, a od wczoraj jestem w Gorlicach. Mam nadzieję, że szybko zbiorę myśli i nie będziecie musieli długo czekać na relację. Kolejna dłuższa wyprawa za mną bogata w przemyślenia, które przydadzą się w organizowaniu następnych tego typu wyjazdów. A tymczasem proszę o cierpliwość, fotki i tekst powinny się wkrótce pojawić. Dziękuję za towarzystwo na trasie i za duchowe wsparcie.
Na razie wrzucam linka do zdjęć z mojego aparatu. Nie ma ich zbyt wiele, bo za wolno jadę i nie mam czasu na focenie ;P jak tylko dostanę namiary na zdjęcia chłopaków to je gdzieś tutaj zamieszczę.