Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti91 z miasteczka Gorlice/Kraków. Od 1 maja 2009r. przejechałam 48545.26 kilometrów w tym 3908.42 w terenie. Toczę się powoli, ale cały czas do przodu ;P z prędkością średnią 18.84 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Grupetto Gorlice 2


Najciekawsze wyprawy:



Kwiatuszki alpejskie Passo dello Stelvio
Passo dello Stelvio 2010


Dookoła pomniejszone
Dookoła Polski 2009


Pielgrzymka pomniejszone
Pielgrzymka Rowerowa Rzeszów-Dębowiec 2009


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti91.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
102.43 km 0.00 km teren
06:10 h 16.61 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

DZIEŃ XVI Piraci drogowi

Wtorek, 3 sierpnia 2010 · dodano: 18.08.2010 | Komentarze 0

<= Poprzedni
Następny =>

Z Lovero jedziemy nad Lago di Iseo, następnie uroczą ścieżką rowerową wzdłuż jeziora podziwiając cudowne widoki.





Później z powrotem wjeżdżamy na drogę i jedziemy nią do Iseo, gdzie skręcamy na Sarezzo pokonując 10 km podjazd.

Lago di Iseo z podjazdu
Znowu słoneczna, gorąca Italia daje mi się we znaki, jak dla mnie zdecydowanie za ciepło, a jest dopiero 11, albo nawet wcześniej. Zjeżdżamy do Sarezzo, gdzie kierujemy się na kolejny podjazd - przełęcz Cavallo. Zaczynała mi się kończyć woda, dlatego też jak tylko zobaczyłam w Lumezzane strzałkę do supermarketu to skręciłam w lewo i długo nie najechałam... Pedałuję pod górę i zauważam, że równolegle do drogi jest zjazd z fabryki na parking. Jakaś terenówka zjeżdża sobie tyłem na ten parking, aż tu nagle, gdy znalazłam się na jej wysokości, kierowca skręcił prosto we mnie. Najechał mi na przednie koło, na szczęście na tyle delikatnie, że zdążyłam zjechać na lewy pas. Ale to jeszcze nie koniec. Odjechałam może metr do góry, gdy gościu z całej siły nacisnął na pedał gazu i wjechał mi prosto w przyczepę. Wtedy już się wyłożyłam z całym moim dobytkiem na asfalcie, a Włoch nareszcie mnie zauważył. Całe szczęście, że zdążyłam podjechać trochę do góry, bo boję się pomyśleć co by było gdyby. Nie zmienia to faktu, że sytuacja pozostaje nadal nieciekawa. Jeżeli dołożyć do tego, że ja po włosku znam jedynie kilka słów, a sprawca wypadku rozmawia jedynie w tym języku to nie jest kolorowo. Na szczęście Marcelino okazał się spoko gościem, mój rower zawiózł do serwisu, mnie zaprosił do domu, gdzie mogłam się umyć i coś zjeść, oraz miałam przegląd na wszystkie włoskie telenowele. Cały czas próbowałam rozmawiać z jego żoną, ale dogadywanie się szło nam dosyć kiepsko. Gdy dostałam informację, że rower jest gotowy, to od razu Ornella zawiozła mnie do serwisu. Wszystko ok., tylko wylądowałam jeszcze 10km przed miejscem wypadku,co nie za bardzo mnie cieszyło. Serwisant zadał mi pytanie:Gdzie reszta?



Gdy usłyszał odpowiedź bardzo się zdziwił, jednak ja już przyzwyczaiłam się do samotnej jazdy i wolałam, żeby towarzysze czekali na mnie nad Gardą niż w nudnym Lumezzane. Jadę więc sama jakieś 40-50km, po czym docieram do Salo. Droga najpierw pod górę na wspomnianą przełęcz, w jednym mieście skręcam w wąską uliczkę, i ktoś jadący z naprzeciwka mówi mi, że jadę złą drogą, po czym dodaje: "Follow me". Prowadzi mnie samochodem tak chyba 2km po krętych i wąskich ulicach, po czym wjeżdżam na właściwą drogę. Skąd on wiedział gdzie chcę jechać? W Salo zatrzymuję się nad jeziorem, trochę krążę po promenadzie i z trudem odnajduję chłopaków. Jedziemy jeszcze jakieś kilka km i rozbijamy się na 50m od jeziora w ogródku starszego Włocha, który jak się okazało też kiedyś podróżował rowerem po Europie.

Wieczorem idę jeszcze popływać sobie w jeziorze, woda nawet jest ciepła, a później poszukuję wody do picia.


Chłopaki powiedzieli, że za jakieś 0,5 km jest zjazd na plażę i tam znajduję się kranik. Pojechałam i skręciłam, tylko, że nie znalazłam tam nic oprócz grupki miłych, młodych Włochów, którzy widząc że szukam wody zaproponowali mi colę i whisky, jednak ja chciałam only clean water. Gdy zobaczyli jak nabieram wodę z jeziora do butelki, powiedzieli "don't drink that" i wybuchnęli śmiechem.


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zezca
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]