Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti91 z miasteczka Gorlice/Kraków. Od 1 maja 2009r. przejechałam 48545.26 kilometrów w tym 3908.42 w terenie. Toczę się powoli, ale cały czas do przodu ;P z prędkością średnią 18.84 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Grupetto Gorlice 2


Najciekawsze wyprawy:



Kwiatuszki alpejskie Passo dello Stelvio
Passo dello Stelvio 2010


Dookoła pomniejszone
Dookoła Polski 2009


Pielgrzymka pomniejszone
Pielgrzymka Rowerowa Rzeszów-Dębowiec 2009


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti91.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
86.36 km 2.00 km teren
06:17 h 13.74 km/h:
Maks. pr.:55.01 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

DZIEŃ XXVII Indiańska msza

Sobota, 14 sierpnia 2010 · dodano: 18.08.2010 | Komentarze 0

<= Poprzedni
Następny =>

Udało mi się namówić chłopaków, żebyśmy dzisiaj przy okazji tego, że jesteśmy na terenie Krasu Słowacko Węgierskiego wstąpili do jaskini. Domica wydała mi się najciekawszą, poza tym była po drodze, dlatego wybór padł na nią. Ruszyliśmy po bardzo obfitym śniadaniu...


Nie próbujcie robić tego w domu
Kilo parówek na trzy osoby to zdecydowanie za dużo, nic dziwnego, że cały dzień byłam jakaś wymięta, nawet mimo tego, że część mojej porcji oddałam psu gospodarza.
Jedziemy do Domicy, pokonując kilka hopek, zatrzymujemy się przy jaskini i czekamy godzinę na kolejne wejście.

Przed jaskinią Baradla w drodze do Domicy

Niewiele jaskiń zwiedziłam do tej pory, ale jak dla mnie cudo, myślę, że warto zapłacić te 7 euro. Niestety za możliwość fotografowania również trzeba płacić i to sporo, więc zdjęć nie robimy. Zamieszczam kilka znalezionych w necie.



w dalszą drogę ruszamy dopiero po 13 i jedziemy w najgorszym upale. Lubię słońce, ale wysoka temperatura mi nie służy. Męczę podjazd na przełęcz Filipka, ledwo toczę się do Dobsiny, a w niej padam już totalnie. Tomek z Markiem zaczynają podjeżdżać, ja zatrzymuję się na chwilę. Doładowuję się czekoladą w nadziei, że to pomoże, jednak nie działa. Przegrzało mnie. Zaczynam podjeżdżać i z trudem pokonuję każdy metr w pionie, czasem jadę całą szerokością pasa. A w tym samym czasie, kiedy ja się męczę towarzysze są już przy punkcie widokowym

i spotykają turystów z Polski( dwie kobiety i jednego mężczyznę). Panie zaczynają rozmowę: "Wy tu nie wyjechaliście z tymi sakwami. Prawda? Musieliście prowadzić. Tam na dole jedzie jakiś wariat z przyczepą, ledwo jedzie, całą drogą jedzie, on tu na pewno nie wyjedzie." Na co chłopaki:" To jest ona" A babki dalej "Ona?! Jak to ona? i zostawiliście ją samą? Jak mogliście?" I tak pół godziny opieprzania. Może się należało. Dojeżdżam do niegrzecznych chłopców i Polaków, bo oni też czekali na mnie i chyba chcieli na własne oczy zobaczyć jak ten wariat tutaj wjeżdża ;) Zaznaczam jednak, że już daleko nie pojadę, bo naprawdę nie dam rady. Zjeżdżamy na dół do Strateny i rozbijamy się jak się okazało obok jakiegoś Wigwamu.

Indiańskie tipi
Wieczorem młodzi ludzie zrobili sobie spotkanie obok niego, zaczęli coś śpiewać, recytować, modlić się do nie wiem czego lub kogo. Wszystko wyglądało jak jakaś czarna msza. Nie z tej ziemi. A w nocy chyba sobie karaoke urządzili, pamiętam jak jakaś dziewczyna śpiewała najpierw indiańskie pieśni, a na końcu zaśpiewała znaną piosenkę, chyba tą...
<


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa stola
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]