Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti91 z miasteczka Gorlice/Kraków. Od 1 maja 2009r. przejechałam 48545.26 kilometrów w tym 3908.42 w terenie. Toczę się powoli, ale cały czas do przodu ;P z prędkością średnią 18.84 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Grupetto Gorlice 2


Najciekawsze wyprawy:



Kwiatuszki alpejskie Passo dello Stelvio
Passo dello Stelvio 2010


Dookoła pomniejszone
Dookoła Polski 2009


Pielgrzymka pomniejszone
Pielgrzymka Rowerowa Rzeszów-Dębowiec 2009


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti91.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Co za rok

Piątek, 24 grudnia 2010 · dodano: 24.12.2010 | Komentarze 7

Święta. Mało brakowało, a spędziłabym je poza domem. Po podwójnej operacji wróciłam ze szpitala z bólem takim, że każdy ruch nogą wyciska mi łzy z oczu. Z czasem powinno być lepiej, jednak na razie to jestem totalnie uziemiona.
Nie sądzę,że do końca roku wydarzy się coś, co będzie miało wpływ na moje rowerowanie.Mam nadzieję, że nic złego już mnie nie spotka, bo na miłe niespodzianki to nawet już nie liczę.
Ten rok był wyjątkowy, naprawdę z mojej strony bardzo szalony i to nie tylko pod względem rowerowym. Znajomi pewnie powiedzieliby, że rozum straciłam, ale już tak mam, że kieruję się głosem serca i wcale tego nie żałuję. Oczywiście zostały we mnie jeszcze resztki rozsądku. Sezon 2010 znacznie różnił się u mnie od poprzednich, nie było w nim bezmyślnego nabijania kilometrów, a raczej kombinowanie, żeby jak najwięcej jeździć pod górę w celu przygotowania się do wyprawy. Trochę treningowo, trochę też turystycznie, mam zbyt podróżniczą naturę, żeby rower wykorzystywać tylko do treningów.
Tak od początku...
Udało mi się poskładać górala, dzięki, któremu mogłam rywalizować w zawodach. Nie będę pisała ile mnie to kosztowało,z czego dla niego zrezygnowałam i jak cieszyłam się gdy wreszcie mogłam dosiąść mojego ścigacza.
Zdjęcie z wycieczki rowerowej © yeti91

Uzbierało się kilkanaście startów już w barwach pomarańczy z Gorlic i chyba największą satysfakcję daje mi pudło z Przemyśla. Na trasach bywało różnie, dużo awarii, parę gleb i pomylenie trasy, tej najlepiej oznaczonej... Od października również w sekcji AZS, nie tylko w kolarskiej,jednak jeszcze nie było okazji do reprezentowania uczelnianego klubu.

Zawsze marzyłam, żeby pojechać w Alpy na narty, jednak taki wyjazd to za droga inwestycja, rowerem taniej i więcej można zobaczyć ;)

Pod koniec sezonu spotkała mnie niemiła niespodzianka, którą będę odczuwać do końca życia. Ciężko nazwać ją kontuzją, bo jedyne co ma ona wspólnego z uprawianiem kolarstwa to fakt, że wypadek wydarzył się na rowerze, a zważywszy że to na nim spędzam większość czasu nie powinno to dziwić. Trochę niepojęte jest to, że można się aż tak uszkodzić przy prędkości kilkunastu km na godzinę, ale to już chyba istota wypadków, że wydarzają się wtedy, gdy się ich zupełnie nie spodziewamy.Tak więc kończę sezon bogatsza o kilkanaście nowych blizn i parę śrubek w nodze z operowanymi już teraz dwoma kolanami.
Co do przyszłego sezonu, to pod względem sportowym jest już po nim, a turystycznie może kolano pozwoli gdzieś pojechać. Jedno jest pewne, jak nie rowerem, to może stopem, albo jeszcze innym środkiem transportu wyruszę w drogę...Przyznam się, że z zawodami to też nie planowałam jakoś intensywnie się ścigać, bo byłabym w trakcie kursu przewodnika górskiego i mogłabym nie mieć zbyt wielu wolnych weekendów.
Na koniec podziękowania, bo jest komu i za co...
Sebastianowi i Tomkowi za to, że stworzyli coś z niczego, czyli w Gorlicach nareszcie powstał klub kolarski, za każdy zorganizowany wyjazd, każdą pomoc i radę dotyczącą treningu i sprzętu.
Tym, którzy pomagali w poskładaniu i naprawie roweru, w szczególności kuzynowi.
Piotrkowi, bo gdyby nie on to pewnie nie byłoby mnie w tym roku w Alpach.
Wszystkim, którzy w jakimś stopniu dopingowali, podtrzymywali na duchu podczas zawodów czy też wyprawy.
Znajomym z uczelni, współlokatorom z bydgoskiej, rodzinie za pomoc i wsparcie przez ten ostatni miesiąc, lekarzom za udaną operację i panu Markowi za rehabilitację.
Diabłu z Biecza za to, że zawsze mi pomaga jak może, nawet dzisiaj mnie pocieszał przez z telefon ;)
I Temu na Górze za to, że jeszcze żyję, bo bywało różnie. Niestety boskiej opieki zabrakło na ostatnim zakręcie...

" W życiu piękne są tylko chwile..."

Wszystkim tu zaglądającym życzę radosnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych z najbliższymi, udanego Sylwestra, a w nadchodzącym roku jak najmniej gleb, a jeżeli już jakaś się zdarzy, to żeby zakończyła się miękkim lądowaniem.



Komentarze
yeti91
| 15:58 piątek, 31 grudnia 2010 | linkuj Dzięki za słowa otuchy, jak widzę nie jestem wyjątkiem, wypadki niestety się zdarzają i to właśnie wtedy gdy ich się najbardziej nie spodziewamy, w moim przypadku właśnie w momencie kiedy najbardziej potrzebowałam być w pełnej sprawności. Już teraz jest lepiej i mam nadzieję, że wystarczy mi sił, głównie tych psychicznych, żeby jak najszybciej wrócić na dwa kółka.
A co do jazdy tandemem to bardzo chętnie ;)
bartek9007
| 11:41 piątek, 31 grudnia 2010 | linkuj Świetny rok miałaś nie ma co! No może pomijając ostatni wypadek, który dla mnie jest czymś niepojętym - co zresztą Ci mówiłem - kilkanaście km/h i takie szkody, a ja raz przy +60, raz przy +50 km/h zarobiłem pare blizn i pogiętą obręcz - ironia losu...

Mam nadzieję, że kontuzja nie wpłynie na kolarstwo, które jest ważną częscią Twojego, życia w sposób na tyle znaczący, że przyszły sezon będzie nieudany. Fakt, o jego sportowej stronie będziesz pewnie musiała zapomnieć, ale spokojna turystyczna jazda na pewno bedzie możliwia i znowu wyruszysz na jakąś daleką wyprawę. No i, na pielgrzymkę we wrześniu ;).

Szybkiego powrotu do zdrowia, szczęśliwego nowego roku, zwłaszcza tego rowerowego ;)

I dobrze wiem, ż Ty się tej kontuzji nie dasz i szybko wrócisz na trasę !
nicram
| 17:32 wtorek, 28 grudnia 2010 | linkuj pięknie... :/ oferuję pomoc, mam w kraku tandem... :]

Pozdrowionka!
Natalia D | 21:20 sobota, 25 grudnia 2010 | linkuj Kinga trzymaj się dzielnie. W sumie to o niczym nie wiedziałam - zaglądnęłam przez przypadek a tu taka informacja. Ale ja i tak wierzę, że DO ZOBACZENIA NA TRASIE NIEBAWEM :)
wlochaty
| 13:11 piątek, 24 grudnia 2010 | linkuj Szybkiego powrotu do zdrowia ;)
vanhelsing
| 12:30 piątek, 24 grudnia 2010 | linkuj Ehh, strasznie Ci współczuję. Jazda na rowerze była wręcz zintegrowana z Twoim życiem, a teraz po głupim wypadku musiałaś przestać robić to co kochasz.

Jednak wiem, że Ty sobie poradzisz, mogłem obserwować Twoje zaparcie na wszystkich podjazdach w Alpach, więc wiem, że silna z Ciebie dziewczyna, nie tylko fizycznie, ale głównie psychicznie :)

Szczęście w nieszczęściu, że wypadek zdarzył Ci się pod koniec sezonu, a nie na początku, wtedy cały rok przecież byłby do tyłu. Twój rok myślę można podsumować jak mega udany z nieszczęśliwym zakończeniem. Za niedługo znowu wsiądziesz na rower, trzymam za to kciuki.

Wesołych Świąt !
stamper
| 11:30 piątek, 24 grudnia 2010 | linkuj Mam nadzieję, że operacje się powiodły i na wiosnę znowu wsiądziesz na rower. Ja początkiem zeszłego roku również miałem operowane kolano (styczeń - usunięcie łąkotki, luty - przeszczep wiązadła w lewym kolanie, wkręcono mi jakieś bio-wchłanialne śrubki). Może nie był to tak poważny uraz jak u Ciebie ale właśnie poprzez rower odbudowałem mięśnie w lewej nodze (które przez kilkutygodniowy bezruch prawie całkiem zanikły).

Na rowerze (po tej drugiej operacji) zacząłem śmigać po ok 5 tygodniach od przeszczepu, czyli według lekarzy o jakieś 5 tygodni za wcześnie, przypłaciłem to sporym bólem achillesa (chciano mi nawet zakładać gips na stopę). Ból achillesa przeszedł mi po kilku dniach bezruchu a dokładnie po 2 albo 3 dobach bez roweru ;-p.

Co do planów na przyszły rok, to myślę, że jeśli nie zaniedbasz rehabilitacji oraz będziesz miała tyle samozaparcia do roweru co w tym roku to spokojnie udasz się swoim bikiem na kolejną dużą wyprawę. Ja w ramach zeszłorocznej rehabilitacji zaaplikowałem sobie na przełomie maja i czerwca wypad na pogórze przemysko-bieszczadzkie a w lipcu i sierpniu śmigałem już po Skandynawii (Szwecja i Norwegia) gdzie na naprawdę wyczerpujących podjazdach kolano sprawowało się całkiem dobrze.

Na święta oraz nowy rok życzę Ci jak najszybszego powrotu do zdrowia oraz wielkiego samozaparcia do pracy nad odbudowaniem pełnej sprawności w nogach. Wierzę, że będzie dobrze i szybko wrócisz do nas na bikestats z nowymi opisami dopiero co przebytych tras.

Pozdrower
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa edyne
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]