Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti91 z miasteczka Gorlice/Kraków. Od 1 maja 2009r. przejechałam 48545.26 kilometrów w tym 3908.42 w terenie. Toczę się powoli, ale cały czas do przodu ;P z prędkością średnią 18.84 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Grupetto Gorlice 2


Najciekawsze wyprawy:



Kwiatuszki alpejskie Passo dello Stelvio
Passo dello Stelvio 2010


Dookoła pomniejszone
Dookoła Polski 2009


Pielgrzymka pomniejszone
Pielgrzymka Rowerowa Rzeszów-Dębowiec 2009


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti91.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2009

Dystans całkowity:2585.11 km (w terenie 124.00 km; 4.80%)
Czas w ruchu:122:00
Średnia prędkość:18.03 km/h
Maksymalna prędkość:63.87 km/h
Suma podjazdów:10010 m
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:103.40 km i 5h 48m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
137.85 km 0.00 km teren
08:39 h 15.94 km/h:
Maks. pr.:46.55 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1785 m
Kalorie: kcal

Przez Czechy- premia górska

Wtorek, 21 lipca 2009 · dodano: 06.08.2009 | Komentarze 0

Radków -> Karłów -> Kudowa Zdrój -> Czermna -> Hronov -> Starkov -> Dolni Adrsprach -> Mezimesti -> Kochanów -> Kamienna Góra -> Kowary -> Karpacz
Najpierw terenem, żeby dostać się na podjazd pod Karłów. Podjazd dość długi ale jak zawsze pod górkę nie spieszyło mi się, zwłaszcza, że wkoło pełno skałek. Jechałam sobie powoli niestety pozbawiona możliwości robienia zdjęć, bo ktoś mi wziął baterie.Wytoczyliśmy się na górę i później został już tylko zjazd do Kudowej, i tu mi się przypomniało że dla jednego uczestnika wszystko co na K nazywało się Kłodzkiem, więc nie jechaliśmy do Kudowej, tylko do Kłodzka, nie przejeżdżaliśmy przez Krzeszów, tylko przez Kłodzko i nie spaliśmy w Karpaczu tylko w Kłodzku xD.Małe zakupy i ruszamy do naszego celu z dnia poprzedniego czyli kaplicy czaszek w Czermnej. Miejsce interesujące, w Europie są tylko 3 takie obiekty. Niestety robienie zdjęć wewnątrz teoretycznie zakazane, ale dla chcącego nic trudnego ;)Potem przez turystyczne przejście graniczne do Czech i niedaleko za granicą jedziemy sobie i po lewej mijamy duże pole... maku. Dziwnie to wyglądało, u nas nic podobnego nie spotkamy. Do Hronova, potem hmmm małe problemy z nawigację i awaria w rowerze Darka. Po trzech km podjazdu zawróciliśmy do Hronova i z pomocą miejscowych trafiliśmy na drogę do Starkova. Cały czas wzdłuż rzeki,już nie pamiętam w czym po lewej było miasteczko z dzikiego zachodu. Wśród łąk i lasu do Dolnego Adrsprachu do skalnego miasteczka. Po drodze pogadałam sobie po angielsku, jak się okazało z Polakami :D Myślałam, że padnę. Człowiek trudzi się, żeby cie zrozumieli, a wystarczyło po polsku zagadać. Rzeczywiście pełno tu Polaków, do naszej granicy w linii prostej tylko kilka km. A naprawdę warto, czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Faceci mieli już chyba ze mną dość, bo skałek było tam mnóstwo a ja oczywiście musiałam się przy większości z nich zatrzymać, ale kto zna definicję wspinacza, ten zrozumie. Mieliśmy iść do Górnego Jeziora, ale surprise. Druga kasa biletowa i płatne tylko w koronach czeskich. Podziękowaliśmy i ruszyliśmy drogą okrężną do Adrsprachu.
Do Mezimesti przez Teplice i na stronę polską, małe zakupy i następnie do kamiennej góry przez Kochanów. Tam większe zakupy w supermarkecie. Krzeszów- Bazylika NMP z daleka wygląda imponująco, zresztą z bliska też. Potem do Kowar przez milutki podjazd. Zjazd już w całkowitej ciemności, jeszcze miałam słabe baterie w czołówce i niewiele widziałam przed sobą. Do Karpacza dotarliśmy o podobnej porze jak do Wołczyna, jednak okazało się że pola namiotowego zaznaczonego na mapie w rzeczywistości nie ma, i cały podjazd na marne. Zjechaliśmy na najbliższy camping. Nie stać nas było na spanie w namiocie, bo to 3zl więcej na os, więc....... 3 os. bez namiotu. Gościu zaniemówił, ale że był wyrwany ze snu to chyba już nic nie kumał.
Podjazd do Karłowa, ciężko ale na widok skałek od razu lżej © yeti91

Cały czas takie widoczki © yeti91

Nie tylko ja podziwiałam skałki :P © yeti91

Kaplica czaszek w Czermnej © yeti91

Pole maku tuż za polską granicą © yeti91


Adršpašsko-teplické skály

Dolne Jezioro © yeti91

Coca-cola za darmo xD © yeti91

Skalne olbrzymy © yeti91

"Świat potworów w locie skamieniały" © yeti91

Pomnik w środku pola; gdzieś koło Kochanowa © yeti91

Sanktuarium w Krzeszowie © yeti91

<= Poprzedni
Następny =>

Dane wyjazdu:
17.82 km 0.00 km teren
01:10 h 15.27 km/h:
Maks. pr.:42.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:160 m
Kalorie: kcal

Etap pieszy

Poniedziałek, 20 lipca 2009 · dodano: 06.08.2009 | Komentarze 0

Chocieszów -> Radków
Nie do końca pieszy, najpierw trzeba było dojechać do Radkowa na pole namiotowe. Na dobry początek dnia dosyć ostry i długi podjazd, na pocieszenie potem zjazd do Wambierzyc. Mili ludzie popilnowali nam rowerów, a my poszliśmy zwiedzać sanktuarium- bazylikę pw. Nawiedzenia NMP. W Ratnie Dolnym(średniowieczny zamek) w lewo na Radków. Tam krótki postój na rynku, ponoć jakimś zabytkowym, ale oszałamiająco piękny to on nie był, i w stronę zalewu szukać pola namiotowego. Dotarliśmy, rozbiliśmy się i w drogę... pieszo. Na Szczeliniec, później miały być Błędne Skały ale po drodze wycięli wszystkie drzewa ze szlakiem i szczęśliwym trafem nie skręciliśmy w odpowiednim momencie. Więc ruszyliśmy w stronę Karłowa. Po drodze siedział jakiś gościu w samochodzie no to czemu nie zapytać się gdzie jedzie. "Czy jedzie Pan może do Radkowa?"-pytamy. "Mam"- taką odpowiedź otrzymaliśmy. Mieć można dużo,a co on miał? Okazało się że turystów do zawiezienia. Od Karłowa szliśmy szosą i idziemy tak nie wierząc, że ktokolwiek się zatrzyma, jednak tysięczny z kolei kierowca zlitował się nad nami i mało tego podwiózł prawie na samo miejsce. Nawet to nie pomogło w ucieczce przed ulewą, która złapała nas kilkaset metrów przed namiotem, a zacinało tak mocno, że tylko można było stanąć pod drzewem i czekać aż przestanie.
Rano okazało się, że nie jesteśmy sami © yeti91

Bazylika w Wambierzycach © yeti91

Zamek w Ratnie Dolnym © yeti91

W drodze na Szczeliniec Wielki © yeti91

Widok ze szczytu © yeti91

Szczeliniec z Karłowa © yeti91

Gdy na morzu wielka burza... © yeti91

<= Poprzedni
Następny =>

Dane wyjazdu:
70.91 km 0.00 km teren
04:29 h 15.82 km/h:
Maks. pr.:46.55 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:735 m
Kalorie: kcal

Pójdę pod wiatr

Niedziela, 19 lipca 2009 · dodano: 06.08.2009 | Komentarze 0

Nysa -> Złoty Stok -> Polanica Zdrój -> Chocieszów
A raczej pojadę z wielkim trudem..., ale po kolei. Nocleg był tak luksusowy, że spaliśmy długo jak nigdy. Po pobudce trzeba było znaleźć jakąś msze i okazało się, że w katedrze jest za jakieś 15min, więc szybko zebraliśmy się i poszliśmy. Później piesze zwiedzanie Nysy, przewodnikiem była s. Hiacynta, pyszny obiadek i oczekiwanie na 3 uczestnika wyprawy- Darka. Wyruszyliśmy ok. 16 i na pocz. mimo błogosławieństwa sióstr awaria- po ok. 100m Tomek urwał linkę od przerzutki. Jazda na 1 z przodu nie byłaby możliwa, więc za pomocą kamyczka wrzucił 2 i tak jechał kilka dni aż do Szprotawy przez najgorsze podjazdy. Pierwszy stop koło Jez. Otmuchowskiego, następny i chyba ostatni w Kłodzku. Cały czas pod silny wiatr, na prostej ciężko było utrzymać 15km/h (w moim przypadku :P) Masakra, strasznie się jechało. Zapomniałam, po podjeździe przed Kłodzkiem stanęliśmy na chwilę i Tomek zapomniał zapiąć worek. Mój Pysio tego nie przeżył :( W Kłodzku zaczęło się ściemniać i oczywiście miejsca na nocleg szukaliśmy w mroku. W Polanicy w prawo i rozbiliśmy się gdzieś przed Chocieszowem, jak się rano okazało nie tak daleko od ludzi.
Rynek w Nysie © yeti91

Drzewo na środku ulicy © yeti91

Siostry jak zawsze promienieją radością © yeti91

Nad Jeziorem Otmuchowskim © yeti91

towarzysze :) © yeti91

Dudek pozdrawia ;P © yeti91

Ratusz w Kłodzku © yeti91

<= Poprzedni
Następny =>

Dane wyjazdu:
137.59 km 0.00 km teren
06:54 h 19.94 km/h:
Maks. pr.:38.38 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:430 m
Kalorie: kcal

Po burzy nie zawsze świeci słońce

Sobota, 18 lipca 2009 · dodano: 06.08.2009 | Komentarze 0

Wołczyn -> Stare Czaple -> Jełowa -> Turawa -> Opole -> Niemodlin -> Nysa
Wyruszyliśmy późno,o 12.30 chcąc zostać do końca spotkania. Pierwsze km z dziewczynami, potem już tylko we dwójkę.W Starych Czaplach w prawo na Bogacicę i dalej przyjemnymi bocznymi drogami w większości przez las. Po drodze kolejne zaskoczenie, już nie pamiętam w jakiej miejscowości. Jedziemy sobie, wioska się już dawno skończyła,puste pola, zaczyna się las. I wyrasta przed nami budynek wietnamskiej restauracji z sauna,basenem i nie wiadomo czym jeszcze. Dziwny jest ten świat. Później przez wioski takie jak Zameczek, Bukowo, Dębiniec aż do Jełowej. W Dębińcu ogromne dęby jak wskazuje sama nazwa. W Osowcu Śląskim skręciliśmy na Turawę i bylismy prawie na Węgrzech xD( a raczej w Węgrach-taka nazwa miejscowości ;)) Dojechaliśmy pod wał jeziora i już mieliśmy wychodzić na samą górę, gdy z nieba lunęło na nas i pioruny zaczęły walić z każdej strony. Na pięć minut wyjrzało słońce, a potem zachmurzyło i deszcz nie opuszczał nas już do końca dnia. Od Opola ulewa na całego, wysuszyliśmy się trochę w Tesco, nie na długo. W strugach deszczu jechaliśmy najkrótszą drogą do Nysy. Po wcale niekrótkich poszukiwaniach późną porą dotarliśmy do klasztoru ( tak, to chyba najlepszy nasz nocleg na całej trasie), gdzie zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci. Bóg zapłać siostrom.
Porządek musi być ;P- pole namiotowe w Wołczynie © yeti91

Dębiniec aleja dębowa © yeti91

Jak widać- niedaleko Węgier ;D © yeti91

Czas na kąpiel - Jez. Turawskie © yeti91

Już z nią dłużej nie wytrzymam, idę się utopić :P © yeti91

Opole © yeti91


<= Poprzedni
Następny =>

Dane wyjazdu:
208.10 km 3.00 km teren
11:12 h 18.58 km/h:
Maks. pr.:42.05 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:530 m
Kalorie: kcal

Spustoszenie na polu namiotowym

Poniedziałek, 13 lipca 2009 · dodano: 06.08.2009 | Komentarze 0

Czechowice-Dziedzice -> Pszczyna -> Rybnik -> Rudy -> Sośnicowice -> Jemielnica -> Zawadzkie -> Ozimek -> Kluczbork -> Wołczyn
Po bardzo milym przyjęciu w Czechowicach ruszamy dalej, a naszym dzisiejszym celem jest WOŁCZYN. Wiemy,że nie będzie łatwo, zwłaszcza, że wyjechaliśmy stanowczo za późno. Po przepakowaniu bagażu już jestem w stanie jechać na własnym biku z przyczepką. Najpierw szukamy przejazdu pod dwupasmówką i kierujemy się na Goczałkowice Zdrój. Teoretycznie przez uzdrowisko nie ma drogi, ale praktycznie rowerem bez problemu przejedzie. Niestety nie zahaczyliśmy o zaporę, bo oczywiście nie ma czasu i już do końca go nie było. W Pszczynie skręcamy na Rybnik i specjalnie odbijamy na rynek w Żorach, żeby pograć w szachy, niestety została tylko szachownica i jakiś dziwny stwór. Wjeżdżamy do Rybnika, miasta w, którym większość głównych skrzyżowań to ronda. Mijamy chyba z 10 takich skrzyżowań o ruchu okrężnym i w końcu wypadamy na właściwej drodze na Rudy. Jezioro Rybnickie- ciekawa kompozycja- woda, las pełno ludzi odpoczywających, a z drugiej strony kominy i zabudowania zakładów przemysłowych. W Rudach jakiś pałac cysterski, czy coś takiego, w każdym razie nie było czasu, jedziemy dalej. Przed siebie. Przyjazny zefirek wieje nam prosto w twarz i nawet z górki niekiedy ledwo utrzymuję 20km/h. Masakra. W Sośnicowicach w lewo i następnie w pierwszą lepszą drogę w prawo. Przejeżdżamy przez Rachowice(grota z kopią figurki Matki Bożej z Lourdes), Rudziniec- tu robimy sobie bardzo długi postój(chyba aż 20min xD). Przejeżdżamy pod A4 i jedno co z tego miejsca pamiętam to ten okropny wiatr. Było lekko z górki, a ja chyba 15km/h jechałam. Tomek miał szczęście, złapał traktor. Z Jemielnicy docieramy do miejscowości Zawadzkie i tam na rondzie niespodzianka- droga, którą mamy jechać jest zamknięta. I co robić?? Nadkładać kilometry objazdem czy zaryzykować. Mimo rozmowy z gościami,którzy polecili nam to pierwsze, wybieramy drugą opcję. Strzał w 10, nowiuteńki asfalt, zero ruchu, bo przecież jest zakaz. A po drodze mijamy drogowskaz na park dinozaurów w Krasiejowie, dopiero projektowany, w związku z odnalezieniem jakis tam szczątków. Dużym zaskoczeniem był pewien obiekt w miejscowości Kolonowskie. Wjeżdżamy sobie do wioski, w której oprócz kilku domów i kościoła nie ma praktycznie nic, już z niej wyjeżdżamy, a pod lasem wyrasta olbrzymi budynek- kręgielnia, pub, bar. Dla mnie nie zrozumiałe. W Ozimku spędziliśmy chyba 30min pod sklepem, z czego 20 w sklepie z powodu szybkiej jak błyskawica obsługi. Już zaczęło się ściemniać, a do Wołczyna jeszcze dużo km, a dojechać musimy. Po drodze zaatakowały nas jakieś niezidentyfikowane obiekty latające. Potem już jadąc główną do Kluczborka mija nas oświetlone auto z napisem pilot. Tomek drze się Kinga na bok, a ja nie wiem o co chodzi. Po chwili przejeżdża stodoła szeroka na 3/4 drogi i oświetlona jak choinka. Do Kluczborka dotarliśmy padnięci i nie wiem nawet o której, a żeby było milej nadłożyliśmy chyba z 10km robiąc rundę honorową wokół miasta. Do Wołczyna dojechaliśmy ok 0.30 i od razu staliśmy się sławni bo nazajutrz wszyscy wkoło narzekali, że w nocy przyjechali jacyś rowerzyści i ich obudzili. xP
Jedzie nasza karawana xD © yeti91

keep smile :), Żory © yeti91

Jezioro Rybnickie © yeti91

W drogę z nami wyrusz Panie... © yeti91

Kościół w Centawie © yeti91

Późno już, otwiera się noc © yeti91

Kluczbork nocą © yeti91


<= Poprzedni
Następny =>

Dane wyjazdu:
216.24 km 0.00 km teren
11:52 h 18.22 km/h:
Maks. pr.:52.64 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1800 m
Kalorie: kcal

Ma przyczepka tańczy, tańczy, tańczy, tańczy...

Niedziela, 12 lipca 2009 · dodano: 06.08.2009 | Komentarze 0

Gorlice -> Nowy Sącz -> Marcinkowice -> Limanowa -> Mszana Dolna -> Rabka -> Sucha Beskidzka -> Wadowice -> Kęty -> Czechowice-Dziedzice
Pierwszy dzień wyprawy i od razu załamka. Najpierw nie mogłam upchać worków do siatek, a później próbuję ruszyć rowerem i hmmm sama siebie pytam co jest. Ledwo ruszam, a jak już jadę, to nie mogę kiery w ręce utrzymać. Na nie szczęście wszystkiemu przygląda się mama a ja powtarzam to co w Wierchomli przed startem, czyli jest ok. A oczywiście nie jest. Dojeżdżamy pod Grosar, my to znaczy ja, Tomek, Patryk i Szymek- nasz komitet pożegnalny, i próbujemy coś przepakować. Zapewniam mamę, że coś to dało i jedziemy. Niestety nadal nie mogłam utrzymać się w pionie, więc wymieniamy się rowerami z Tomkiem i tak już jedziemy cały dzień. Na zjeździe z Ropskiej niezbyt miłe zdarzenie, na szczęście jedyne takie podczas całej wyprawy. Patryk z Szymonem towarzyszyli nam do Grybowa, potem jedziemy już sami. Pierwszy postój pod stacją w NS, następne tak samo jak ten nie były dłuższe niż kilkanaście minut. W Chełmcu skręcamy na Marcinkowice, żeby ominąć podjazd na Wysokie, chociaż tutaj też nie brakło górek. Przejeżdżamy przez Limanową i jedziemy główną drogą na Mszanę Dolną, niestety nie korzystając z płaskiego objazdu przez Łososinę Górną. Droga, jak przystało na Beskid Wyspowy cały czas wiedzie z górki na górkę, pokonujemy podjazd za podjazdem. Najprzyjemniejszy jej odcinek to chyba 10km zjazd do Mszany Dln. Coś mi lewe kolano zaczęło padać, więc musiałam zwolnić na podjazdach( zresztą nigdy szybko pod górę nie jadę :P). Z Mszany Dln. do Rabki i tam jakiś 10min. postój regeneracyjny, a w Jordanowie jeden z najpiękniejszych widoków na trasie czyli Góry Moje :) No tak, dziekuję Tomkowi, że jeszcze wtedy pozwolił mi zrobić parę fotek. Potem były miłe zakręty i już sama nie pamiętam co dalej. Pewnie górki. Na drodze z Suchej Beskidzkiej spotkaliśmy miłych bikerów i nie wiadomo dlaczego pierwsze pytanie jakie nam zadali brzmiało: "Dookoła Polski?" Skąd oni wiedzieli... Chwila na rynku w Wadowicach, gdzie wzbudziliśmy zainteresowanie przechodniów i znowu poznaliśmy dwóch rowerzystów, jeżeli dobrze pamiętam, z Wrocławia, jadących na rekolekcje do Tarnowa. Ruszamy dalej mijając bokiem ogromny korek pomiędzy Andrychowem, a Kętami. I znowu na jednym przystanku za Kętami spotykamy pewnych rowerzystów, którzy stwierdzają- "Pewnie nad morze jedziecie"xDPóźniej krętą i skomplikowaną drogą prowadzącą obok tysiąca stawów docieramy do Czechowic. Wielka radość-udało się!!! i to jeszcze za widoku :D
Mamo zabierz mnie stąd... - stacja paliw Nowy Sącz © yeti91

Tatry, przed Jordanowem © yeti91

Wadowice © yeti91

Długo jeszcze...? ;P © yeti91


Następny =>

Dane wyjazdu:
8.00 km 0.00 km teren
00:22 h 21.82 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Ostatnie zakupy

Sobota, 11 lipca 2009 · dodano: 11.07.2009 | Komentarze 3

Tylko do miasta po kilka rzeczy.
A teraz małe ogłoszenia parafialne:
Już jutro, czyli 12 lipca rusza wielka wyprawa. I miała ona się nazywać NWW DP, czyli Nieoficjalną Niesponsorowaną Wyprawą Dookoła Polski, ale ... w ostatniej chwili dostałam wsparcie finansowe, a przede wszystkim duchowe, za co bardzo dziękuję :* więc zmieniam nazwę.
Niezależna Wyprawa Rowerowa Dookoła Polski
O trasie i o tym jak było napiszę jak wrócę, chyba, że po drodze będziemy mieli dostęp do neta
Trzymać kciuki za nas :)
Kategoria do 50km, sama


Dane wyjazdu:
41.72 km 0.50 km teren
02:04 h 20.19 km/h:
Maks. pr.:51.56 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Ostatnie namaszczenie

Piątek, 10 lipca 2009 · dodano: 11.07.2009 | Komentarze 0

Z Tomkiem, który miał pojechać do Biecza, żeby pożegnać się z rodziną. Po "ostatnim namaszczeniu" pojechaliśmy jeszcze po menażkę do Biecza, a potem przez Libusze do Lipinek i przez Rozdziele do Krygu, tym razem do mojego znajomego. Po króttkiej rozmowie ruszyliśmy dalej główną drogą do Gorlic. Na Maćkowej Górze złapał nas deszcz, na szczęście szybko przestało padać. Potem zrobiłam mały joke Dudkowi, bo gdy on zdejmował płaszcz przeciwdeszczowy, ja pojechałam sobie spokojnie dalej, tylko bardziej płaską drogą. Po drodze jacyś goście darli się na mnie "O Tour de Pologne" xD.Spotkaliśmy się z Tomkiem na zakręcie w Sokole, jeszcze pod basen razem , a później już sama.

Dane wyjazdu:
2.00 km 1.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Testy

Środa, 8 lipca 2009 · dodano: 08.07.2009 | Komentarze 0

Test jazdy z zapakowaną przyczepką. Trochę ją czuć, ale nie jest źle.

Dane wyjazdu:
150.29 km 1.00 km teren
06:48 h 22.10 km/h:
Maks. pr.:63.87 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Konfederatka

Poniedziałek, 6 lipca 2009 · dodano: 06.07.2009 | Komentarze 1

Konfederatka, czyli skałka w lesie koło Woli Komborskiej to mój dzisiejszy cel. Najpierw przez Lipinki do Rozdziela i później cały czas prosto do Nowego Żmigrodu, następnie do Dukli. Ciężko mi się jechało ten odcinek, z trudem wyjeżdżałam na górki. Z Dukli do Miejsca Piastowego. Niezbyt miła ta droga- ruchliwa pełna małych górek, nic ciekawego po drodze. Dalej w str. Rzeszowa i po którymś podjeździe musiałam się zatrzymać i coś zjeść. Na końcu drogi do mojego celu czekał mnie kilometrowy podjazd i 10% zjazd :) Ale żeby było miło potem musiałam wyjechać na 10% podjazd. Do skałek dotarłam bez problemu, ale drobne owady tak grasowały w lesie, że musiałam jak najszybciej się ewakuować. Prawie wyrąbałam na ostrym zjeździe, w końcu slicki są na asfalt, a nie w teren. Z powrotem kawałek tą samą drogą, jeszcze zahaczyłam o źródełko św. Jana i wzięłam sobie trochę wody, niezdatnej do picia z powodu niekorzystnej mikrobiologii czy czegoś takiego, aczkolwiek bardzo smacznej xD. Później w prawo do Korczyny i następnie przez Krosno do Jasła. W Jaśle jeszcze wpadłam do Kuby po manetkę i pognałam już prosto do domu.
Pozdro
Klasztor Bernardynów w Dukli © yeti91

Konfederatka © yeti91
Kategoria 150-250km, sama