Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi yeti91 z miasteczka Gorlice/Kraków. Od 1 maja 2009r. przejechałam 48545.26 kilometrów w tym 3908.42 w terenie. Toczę się powoli, ale cały czas do przodu ;P z prędkością średnią 18.84 km/h.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
Grupetto Gorlice 2


Najciekawsze wyprawy:



Kwiatuszki alpejskie Passo dello Stelvio
Passo dello Stelvio 2010


Dookoła pomniejszone
Dookoła Polski 2009


Pielgrzymka pomniejszone
Pielgrzymka Rowerowa Rzeszów-Dębowiec 2009


Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy yeti91.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

teren

Dystans całkowity:4308.62 km (w terenie 1556.02 km; 36.11%)
Czas w ruchu:179:13
Średnia prędkość:17.06 km/h
Maksymalna prędkość:74.52 km/h
Suma podjazdów:6778 m
Maks. tętno maksymalne:182 (93 %)
Maks. tętno średnie:158 (81 %)
Suma kalorii:8217 kcal
Liczba aktywności:100
Średnio na aktywność:43.09 km i 2h 50m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
202.37 km 18.00 km teren
10:23 h 19.49 km/h:
Maks. pr.:67.72 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Masakracja

Sobota, 13 czerwca 2009 · dodano: 14.06.2009 | Komentarze 1

Miałam wyjechać o 5 rano, ale niestety nie byłam w stanie zwlec się z łóżka o tej porze. Ostatecznie wyruszyłam o 7.05. Cały czas pod wiatr, zimny zachodni wiatr brrr...Najpierw do Ropy i przez Tanią Górę(576m) potem zjazd do Brunar i w lewo na Izby. Właśnie w Izbach zrobiłam sobie chwilę przerwy, żeby zjeść śniadanie. Usiadłam sobie na huśtawce placu zabaw, bo mi się spodobała. Potem już terenowo przez płyty, po których z moją amortyzacją, a raczej jej brakiem lub działaniem tylko wtedy gdy nie trzeba,jechało się okropnie. Cały czas przypominałam sobie jak ta droga wyglądała 4 kwietnia-śnieg, lód, a bloki działały jak raki. Tym razem oprócz paru kałuż w lesie bez dodatkowych atrakcji. Od Tylicza jakieś kropelki zaczęły spadać z nieba, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. W Muszynie jakieś dzieciaki zaczęły mi machać, całkiem milusio ;)Trasa wspólna tylko do Muszyny, dzisiaj nie skręciłam na Szczawnik, mimo, że pasowało by jeszcze raz tą trasę przejechać, ale na dzisiaj miałam nieco ambitniejszy plan. Cały czas wzdłuż Popradu nie do końca płaską drogą, przynajmniej wydawało mi się, że powinna być bardziej płaska. W Zubrzyku spotkałam bardzo miłą panią ekspedientkę, która wyliczała mi wszystkie możliwe terenowe trasy w okolicy. Pozostałam jednak przy swojej. Przed Rytrem zatrzymałam się, żeby wyregulować hamulce i wtedy zaczęło padać. Już miałam rezygnować z podjazdu i dobrze, że tego nie zrobiłam. Tak więc prawie cały podjazd w lekkim deszczyku. A zapomniałam dodać na co ten podjazd:D Najpierw do Roztoki Ryterskiej, a potem już cały czas leśną, kamienisto-błotną drogą niebieskim szlakiem rowerowym. Trasa przyjemna, wkurzały mnie tylko metalowe rynienki w poprzek drogi co kilkadziesiąt metrów. Wyjechałam na Przeł. Żłobki(1109m) i nieco powyżej niej już musiałam zacząć prowadzić, a jeszcze wyżej nieść mojego Krossa. Tylko kilkadziesiąt ostatnich metrów można było wsiąść na bike'a. A ten szczyt to Radziejowa(1262m)i tym samym mój rekord wysokości rowerem został pobity :) Parę fotek na wieży i stwierdziłam, że najbezpieczniejsza droga powrotu na ziemię to czerwony pieszy na Przehybę i potem asfaltowy zjazd. W całości wylądowałam w Gołkowicach i przez NS jechałam na Gorlice. Coś mi ciężko było, zwłaszcza pod górki. W Szymbarku z naprzeciwka jechał Bartek i razem śmignęliśmy jeszcze pętlę do Biecza, dzięki za ciągnięcie :)Chwilę jeszcze pogadaliśmy i potem już tylko pół km do domu.
pozdro
#lt=49.54482&ln=20.79437&z=10&t=2
ponieważ blog prowadzę dopiero od maja zamieszczam kilka fotek z kwietnia z tej samej trasy
Zdjęcia z kiedyś

Wschodzik z podjazdu na Tanią Górę © yeti91

Moja ulubiona kapliczka © yeti91

A ulubiona z powodu tej stopy xD © yeti91

Wtedyy droga z Izb do Tylicza wyglądała właśnie tak © yeti91

Zdjęcia dzisiejsze
Misiaczek padł-na podjeździe © yeti91

Tu już trzeba było go nieść © yeti91

Na wieży- widać, że osoba na zdjęciu ma nierówno pod sufitem ;D © yeti91

Teraz jadę tam © yeti91

I jeszcze Tatry z Przehyby © yeti91


Dane wyjazdu:
39.65 km 35.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

A miał być maraton rowerowy...

Niedziela, 7 czerwca 2009 · dodano: 07.06.2009 | Komentarze 6

i był, tylko, że bardziej przypominał rajd przygodowy lub zapasy w błocie. Ponad połowa trasy pokonana była pieszo,targając ze sobą rower, w którym, w moim przypadku koła były zablokowane(v-breaki).Najpierw start o 10 spod szkoły(300 m n.p.m.) na Grzywacką(567m) i byłam w szoku, bo myślałam, że faceci ostrpo ruszą pod górę, a tu już na płytach zaczęło się prowadzonko.Prawie cały podjazd przemienił się w podejście. Z grzywackiej dało radę zjechać, ale później już na Łysą Górę(641m) trzeba było prowadzić i od tego momentu rozpoczęła się walka z bagnem. Buty się ślizgały niemożliwie, między klocki,a koło właził cały ten syf, ledwo ciągnęłam mój pojazd pod górę, podejście na Łysą, krótki zjazd, podejście na Polanę(651m), potem prawie na szczyt Danii(695m) i możemy...co właściwie możemy. Tak właśnie sprowadzać rowery, bo zjeżdżać za ciężko i szybciej jest sprowadzić niż szarpać się z nimi, ale próbował mimo wszystko jak najwięcej zjeżdżać. Przy bufecie skończyło się błoto i kamienistą, leśną pełną ostrych zakrętów drogą do Myscowej. Organizator pomyślał w tym miejscu o darmowym myciu bike'ów, czyli po drodze kilka brodów. Na jednym przejeździe przez strumyk stłukłam sobie kostkę o kamień. Z Myscowej niewyobrażalnie komfortową jak na uprzednie warunki asfaltową drogą w str. Polan i za mostem w prawo na kamienistą i co najważniejsze dosyć suchą drogą. Podjazd idealny, długi a ostry tylko na małych odcinkach- to co lubię. Wyprzedziłam Sylwię, która nie dała mi szans w błocie i pognałam na przód. Zjazd już wyglądał gorzej, ale nie było tak źle. Później znowu pod górę kamienistą i zjazd przez trawy następnie ostrym kamienistym i oczywiście błotnistym wąwozem. Teraz wąską ścieżynką nad samą Wisłoką i tak do kładki, która się bujała na wszystkie strony. Wyjechaliśmy na drogę i co się okazało, nie studiowałam wcześniej dokładnie trasy, to nie zwróciłam na ten szczegół uwagi- jeszcze raz na Grzywacką! tylko nie to... Masakra. Jakoś wypchaliśmy się tam i później, nie to jeszcze nie koniec, najpierw zjazd zielonym, następnie w lewo do lasu i jeszcze, tym razem na szczęście już mniejsze podejścia pod Golesz. Zjazd fajną dróżką, potem kawałeczek płaską polną drogą, wyjazd na asfalt, przeprawa przez rów i META! Niesamowite szczęście i euforia, dotarłam, ostatecznie ostatnia...ale od końca :D
Impreza świetna, warto było przyjechać.
czasu jazdy nie wpisuję, bo byłby to raczej czas prowadzenia:P
Specjalne podziękowania dla pani(mamie ;)), która zapewniła nam(mnie i rowerowi) transport oraz dla wiernego kibica, dzięki Maciek :*
pozdro
Ostatnie metry © yeti91

to już koniec © yeti91

dziecko brudne to dziecko szczęśliwe xD © yeti91

Ze sponsorem wyjazdu :* © yeti91

:) © yeti91

więcej tutaj i tutaj

Dane wyjazdu:
21.50 km 3.00 km teren
01:05 h 19.85 km/h:
Maks. pr.:58.43 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Ostatni test przed jutrem

Sobota, 6 czerwca 2009 · dodano: 06.06.2009 | Komentarze 3

Rano bawiliśmy się z kuzynem w warsztat(pomagałam mu składać rower od zera), wymieniłam dętkę i oponę na nówkę, ustawiłam klocki, a później trzeba było jeszcze zrobić ogólny test roweru, czyli sprawdzić czy jeszcze jest w stanie jechać. Do Sękowej masakrycznie pod wiatr, potem pod cmentarz nr 80, bo słyszałam,że tam jest jakiś fajny podjazd. Górka faktycznie dość ostra, tylko krótka. Cmentarz spodobał mi się, co zresztą widać na zdjęciach ;) Potem jeszcze lekko pod górkę i leśną drogą do Dominikowic. Wylądowałam na podjeździe na Łysulę, ale tym razem był to zjazd. Z pocz. tak sie bujnęłam, że na którymś zakręcie prawie wpadłam do rowu(po przeciwnej str. drogi oczywiście). Później już spokojniej do domu przez Kobylankę.
Pozdro
Czemu ja mam takie krótkie ręce?! © yeti91

Szkoda, że rower nie umie asekurować... © yeti91

A tu są jakieś chwyty?? © yeti91
Kategoria teren, do 50km, sama


Dane wyjazdu:
52.91 km 7.50 km teren
02:40 h 19.84 km/h:
Maks. pr.:49.11 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Spóźniona orka

Sobota, 30 maja 2009 · dodano: 30.05.2009 | Komentarze 0

Rano na Korczynę sprawdzić jak się mają truskaweczki, a mają się na tyle dobrze, że trzeba je już zbierać, więc zostałam i zbierałam. Popołudniu na Maślaną. Jadę sobie obwodnicą i widzę znajomą postać przed sobą, a był nią dudek, którego dogoniłam dopiero jak zwolnił. Razem do skrzyżowania, potem już sama. Podjazd na Beskidzkie Morskie Oko-masakra. Jeszcze się asfalt nie skończył, a ja już musiałam się zatrzymać, bo myślałam że mi serce wyskoczy. Brak snu przez ostatnie tygodnie zrobił swoje. Droga przez las na pocz. pozytywnie mnie zaskoczyła, potem już tylko orałam ziemię oponami, a jak już się rowerek zakopał, to nie ruszył trzeba go było wziąć na rączki i dopiero na bardziej płaskim jechał do przodu. Parę fotek nad jeziorkiem i bawimy się dalej. Dopiero droga na szczyt była na tyle sucha, że można było jechać bez przeszkód. Zjazd do Ropy, jak na mnie bardzo szybki, nie wiem czemu :D
Coś mu na przednim kole wyrosło xD © yeti91

Z bliska © yeti91

Nad jeziorkiem © yeti91

Na Maślanej © yeti91


Dane wyjazdu:
93.54 km 14.00 km teren
05:15 h 17.82 km/h:
Maks. pr.:51.63 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wojna podjazdowa z przygodami, walką z wodą i wiatrem

Niedziela, 24 maja 2009 · dodano: 24.05.2009 | Komentarze 0

Celem dzisiejszej wycieczki była Grzywacka Góra(567m), a co potem miało się okazać na miejscu.Przez Korczynę, Wójtową, nowo odkrytą drogą w Lipinkach, następnie kawałek terenem przez Bednarskie do Cieklina. Mały podjeździk obok Ostrej Góry i na Nowy Żmigród, a za nim w lewo na zielony pieszy i rowerowy. Podjazd najpierw asfaltem, później terenowo i tu zrobiło się ostro, ale uparłam się i jechałam cały czas, mimo że miejscami prowadząc dotarła bym szybciej. Na Grzywackiej wdrapałam się na wieżę i wyciągnęłam aparat,żeby zfocic fantastyczne widoczki, a ten dziad nawet się nie włączył ;(. Następnie na Łysą Górę(641m) czerwonym pieszym i tam stwierdziłam,że mi się już nie chce jechać dalej grzbietem, to zjechałam pierwszą lepszą drogą. Cała poparzona pokrzywami i podrapana przez leżące na niej gałęzie dotarłam do szosy w Myscowej w ostatniej chwili zauważając sznurek na zjeździe na szosę. Teraz do Kąt i dwa przejazdy przez Wisłokę. Na pierwszym musiałam ustąpić pierwszeństwa długiemu jak nie wiem co zaskrońcowi.który spokojnie sunął na drugą stronę drogi. Nie zdążyłam się wypiąć, a na środku tak mnie śliznęło i zachwiało, że myślałam, że polecę. Na szczęście wyratowałam się. Drugi był jedną wielką masakrą. Teraz już wypięta nie utrzymałam równowagi i szybki prąd prawie porwał mi rower i mnie wraz z nim. Z trudem dowlekłam się z rowerem na drugi brzeg, a moje zmagania z rzeką obserwował kierowca, który miał zamiar właśnie przejechać,ale wjechał tylko metr, cofnął i zawrócił. Dziwne bo 2 lata temu przejechałam przez te brody bez problemu, tyle, że stan wody w rzece był chyba o wiele mniejszy. W Kątach żeby było miło rozerwał mi się łańcuch, ale dosyć szybko sobie z nim poradziłam. Potem jeszcze pod górkę do Sanktuarium MB Królowej Gór i terenem do Mrukowej. Tam wymyśliłam, że pojadę jeszcze na Źródełko św. Wojciecha i w efekcie dotarłam jeszcze wyżej na Pagórek(519m). Widoki świetne,tylko brakowało naładowanych baterii. Zjazd po trawie i zielonym rowerowym. W Pielgrzymce spotkałam dwóch rowerzystów i z jednym z nich jechałam do Libuszy, potem już sama. Cały czas pod wiatr. Fotek dzisiejszych brak, ale żeby było co pooglądać to zamieszczam z kwietniowego wypadu na Grzywacką :D
pozdro dla bikera z Kąt, który zaoferował pomoc w naprawie awarii i dla Jana z Biecza :) i dla wszystkich
Krzyż i wieża widokowa © yeti91

Z Aniasz:) © yeti91

Droga ze Skalnika do Mrukowej © yeti91
Kategoria teren, z kimś, sama, 50-150km


Dane wyjazdu:
69.19 km 8.00 km teren
03:26 h 20.15 km/h:
Maks. pr.:58.43 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Po szkole na Liwocz

Czwartek, 21 maja 2009 · dodano: 21.05.2009 | Komentarze 1

Miałam w planach pojechać gdzieś rano, ale najpierw musiałam odzyskać zacisk. Po szkole pod szpital, założyłam koło i ... jeszcze kilkaset metrów do dentystki. Już miałam wchodzić, gdy na drodze mknął z prędkością światła dudek. Przed 16 wyjechałam już na konkretną trasę. Pierwszy odpoczynek na kamienistej drodze w Lisowie. Doładowałam, a raczej upiłam się adwokatkami, które stanowiły mój obiad i sypałam dalej w stronę Jabłonicy. Z Jabłonicy miejscami dziurawą jak ser drogą do Wróblowej, potem do Brzostka i w lewo za drogowskazem na Liwocz.4,5km podjazdu, duża część w słońcu, chwilami naprawdę stromo. Od 1-szej stacji drogi krzyżowej leśną drogą i tak do końca. Chwila w sanktuarium i potem wdrapałam się na wieżę. Widoczki ładne jak zawsze kiedy tam jestem, ale niestety bez Tatr :(. W dół zielonym i żółtym, potem tylko zielonym, bardzo przyjemny zjazd. Później jechałam gdzie mi lepiej było i wylądowałam w Jabłonicy, więc powrót tak jak dojazd.
Pozdro
Na wieży-wypatruję wiadomo czego ...gdzieś za chmurami © yeti91

Liwocz ze zjazdu do Jabłonicy © yeti91

Mikołajkowy wypad na Liwocz i widok na Tatry(2008r.) © yeti91
Kategoria sama, 50-150km, teren


Dane wyjazdu:
47.81 km 15.00 km teren
02:55 h 16.39 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Przerwa w chemii i miłe spotkanie, na szczęście nie na rehabilitacji

Niedziela, 17 maja 2009 · dodano: 17.05.2009 | Komentarze 3

Po kościele stwierdziłam, że muszę odpocząć od chemii i nieco się przewietrzyć. Najpierw podjazd na Przeł. Małastowską,średnia prawie 20km/h, minutka odpoczynku i jadę dalej, mijam schronisko i zatrzymuję się dopiero pod wyciągiem.
magura-wyciąg, stok zachęca do zjazdu :) © yeti91

to zjeżdżam :D © yeti91

Tam robię kilka fotek i nagle nadjeżdża jakiś rower. No sam nie jechał, tylko na nim biker z Wieliczki. Trochę pogadaliśmy, wymyśliłam dla niego dalszą trasę i pojechaliśmy w dwie strony. Jeszcze lekko pod górkę i osiągam najwyższy punkt na dzisiaj (813m). Teraz długi, łagodny zjazd. Błota coraz więcej, trochę ślisko, ale ogólnie to bardzo przyjemnie, koleiny i kałuże zaczną się później. Jadąc dalej widzę nadjeżdżającego z przeciwka kolejnego rowerzystę. Dopiero z bliska poznaję znajomą twarz rehabilitant, dzięki któremu moja noga żyje i którego zalecenia wzięłam sobie bardzo do serca i dlatego tyle jeżdżę ;). Mam nadzieję, że odnalazł swoją zgubę(syna Maćka), po którą właśnie się wrócił. Jadę dalej sama zielonym pieszym, miałam skręcić do Leszczyn, ale jakoś nie zauważyłam miejsca, w którym rowerowy skręca. Dopiero od Przeł. Żdżar zaczął się ostry zjazd, na szczęście krótki.
zjazd z Przeł. Żdżar do Bielanki-ten odcinek już za mną © yeti91
Postanowiłam nie zsiadać z roweru i trzymałam się tego twardo.
a ten przede mną © yeti91

Może to nie był piękny styl zjazdowy, ale nie prowadziłam ani metra, poza tym żaden zjazdowiec ze mnie. Na koniec jeszcze bród i lądujemy na szosie w Bielance.Potem szybkim tempem do Gorlic 30-40km/h, lecz niestety w Ropicy znowu zaczął mi przeskakiwać łańcuch i musiałam zmienić mój podstawowy bieg(3x9) na niższy. Gdy dojechałam do domu, zauważyłam, że jedno ogniwo się rozwaliło, więc rozkułam i spięłam spinką.
Pozdro wszystkim
Kategoria teren, do 50km, sama


Dane wyjazdu:
50.15 km 7.00 km teren
02:28 h 20.33 km/h:
Maks. pr.:47.06 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

3 etapy

Czwartek, 14 maja 2009 · dodano: 14.05.2009 | Komentarze 0

1 etap- Błotna kąpiel i mała góreczka przed szkołą
Miałam w planach wyjechać o 4.30 i złapać wschód słońca po drodze, ale mimo tego, że wstałam o 3.56, poszłam spać dalej i dopiero codzienny budzik o 6 rano mnie obudził na dobre. Szybko spakowałam się i ruszyłam. Z powodu późnego startu zmieniłam trasę i pojechałam na Łysulę (551m)-góreczkę, na którą wjeżdżałam, a raczej hmmm na której byłam rowerem 3 lata temu z kuzynem. Najpierw przez Kobylankę najkrótszą drogą do Dominikowic, i teraz cały czas pod górę, najpierw asfaltem potem leśną drogą zielonym pieszym szlakiem. Zjazd chyba jeden z moich ulubionych, niestety w lesie było bardzo bagnisto i pojazdy ciężkie narobiły pełno kolein. Na szczęście mój ulubiony odcinek czyli przez trawy był względnie suchy i ta część trasy sprawiła mi największą przyjemność. Potem przez Męcinę, Sękową i Gorlice do domu. A w domu zimny prysznic, zmiana stroju i ...
Dane statystyczne TRP- 31km, ATM- 1:42:30 MXS- 47.06 AVS- 18.15km/h
2 etap Z odgłosem bagażnika gorszym od najgłośniejszego silnika<b></b>
Złomem do szkoły,wracając do domu rozwalił mi się bagażnik(jakaś śrubka się odkręciła) i nie pomogło nawet przywiązanie go linką z ogrodniczego. Mój pojazd przekraczał wszelkie normy pod względem hałasu xD Jadąc tak przez miasto zwróciłam na siebie nie małą uwagę. Nie ma to jak być w centrum zainteresowania ;D
3 etap Do dentystki
Ząb nadal mnie boli i mój kochany kuzyn odstąpił mi swoją kolejkę no to skorzystałam.
Dane statystyczne: TRP:10.15km, ATM- 0:23:19, MXS- 33,84km, AVS-26.14km/h
Łysula-3lata temu © yeti91

Jest super, jest super... © yeti91

W trawie-zdjęcie dzisiejsze © yeti91


Dane wyjazdu:
158.79 km 10.00 km teren
08:20 h 19.05 km/h:
Maks. pr.:63.40 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Przehyba i ...

Niedziela, 10 maja 2009 · dodano: 10.05.2009 | Komentarze 3

Najpierw na PKS skąd mieliśmy z Maćkiem jechać busem do NS, jednak bus był za mały i łaskawy kierowca nie wziął nam rowerów. Nie było wyjścia, trzeba było na kołach do Sącza. Od początku padałam i dziwiłam się jak ja dzisiaj chce wjechać na Radziejową, bo ta górka była w planach. W NS dołączył do nas Darek, a w Starym Sączu Paweł. ruszyliśmy pod górę, ja dużo wolniej i stwierdziłam że nie mam co gonić chłopaków, więc jechałam sobie bardzo spokojnie, ale cały czas do przodu. Jedynie na ostatnich metrach dostałam kopa za sprawą pewnego widoczku. Potem na Radziejową, mieliśmy jechać, bo nadchodząca burza zmusiła nas do odwrotu ze Złomistego. Niebieskim szlakiem do Rytra i nie miałabym nic przeciwko temu zjazdowi, gdybym wcześniej nie szła nim pieszo. Ale jakoś udało nam się w całości dotrzeć do Rytra i następnie do ronda przed Starym Sączem jeszcze w 4, potem zostaliśmy sami z Maćkiem. Przeczekaliśmy burzę na przystanku i przedarliśmy się przez NS do stacji Orlen, gdzie spotkaliśmy się z Tomkiem i Bartkiem i razem wróciliśmy do Gorlic.
Wielkie dzięki dla chłopaków, że jakoś wytrzymali ze mną i nie robili mi wyrzutów za moje ślimacze tempo, pozdro :)
niestety za chmurami... © yeti91

Więcej fotek
Kategoria teren, 150-250km, z kimś


Dane wyjazdu:
37.50 km 12.00 km teren
02:40 h 14.06 km/h:
Maks. pr.:47.06 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Jakaś płaska, odpoczynkowa trasa-to może Maślana? xD

Wtorek, 5 maja 2009 · dodano: 08.05.2009 | Komentarze 2

Najpierw do dentystki, a następnie kawałek dalej, żeby zgarnąć Maćka. Po chwili ruszyliśmy na StatOil i zastanawialiśmy się gdzie pojechać. Hmmm...miała być jakaś relaksująca, spokojna traska-to może Maślana? Pomysł idealny. przewodnikiem został Maciej i jak prawdziwy przewodnik wywiózł mnie na manowce,zresztą to za moją namową ;)Ale gdyby nie odkrywanie nowych dróg i ścieżek, które w rzeczywistości nie istnieją nie byłoby tak ciekawie. Nasza wyprawa rowerowa zamieniła się na prawdziwy rajd przygodowy z etapami złożonymi z wielu sportów.Oprócz kolarstwa doszły: pływanie, wspinanie, podnoszenie ciężarów w postaci roweru,oraz piesza przeprawa wzdłuż rzeki. Zmasakrowani, ale szczęśliwi dotarliśmy na podjazd i po drodze zrobiliśmy sobie i naszym rowerkom sesję zdjęciową.Po dotarciu na szczyt obowiązkowe zdjęcie i go down!Potem znowu terenowo wzdłuż Ropy i do domku.
skaczemy :) © yeti91

tam gdzie nie ma dróg ... © yeti91
Kategoria teren, do 50km, z kimś